Mniej niż połowa Polaków zwraca uwagę na cenę przy zakupach

W miarę jak spada tempo inflacji coraz mniej osób deklaruje, że cena jest głównym czynnikiem, jaki biorą pod uwagę na zakupach. Mocniej patrzą na markę czy lokalność produkcji.

Publikacja: 31.05.2024 04:30

Mniej niż połowa Polaków zwraca uwagę na cenę przy zakupach

Foto: Adobe Stock

Obecnie 39 proc. Polaków w kontekście kryteriów wyboru towarów na zakupach wymienia cenę, podczas gdy jeszcze w 2022 r. było to ponad 50 proc. – to wynik kwietniowej edycji badania Current Consumer Mood firmy GfK – An NIQ Company, który „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza.

– Przed wybuchem pandemii wyraźnie widać było, że na wybory konsumenckie zaczynają wpływać trendy proekologiczne, dbałość o zdrowie, a także aspekt lokalności. Później świat zupełnie się zmienił, kluczowe stało się dla nas bezpieczeństwo, a następnie dwucyfrowa inflacja uwypukliła znaczenie niskiej ceny – mówi Dominika Grusznic-Drobińska, director marketing & consumer intelligence w GfK – an NIQ Company. – Do stanu z roku 2019 najpewniej już nie wrócimy, ale jak na dłoni widać, że kilkumiesięczny okres stabilizacji w gospodarce jest dla polskich konsumentów wystarczający, by znów mocniej dopuścili oni do siebie inne kryteria niż cena. Produkty lokalne, zdrowe i te, które najbardziej lubimy ponownie częściej zagoszczą w naszych koszykach.

Czytaj więcej

Mają dość Biedronki i Lidla. Sojusz handlowy dużych sieci

Na co zwracamy uwagę na zakupach

Cena jest wciąż najważniejsza, ale już 34 proc. wybiera towary na podstawie ich kryteriów zdrowotnych, a 32 proc. kieruje się ulubioną marką.

Nastawienie konsumentów nie dziwi, a jest głównie efektem stopniowo wyhamowującej inflacji. Ogólnie rzecz biorąc, od kilku miesięcy obserwujemy spadkowy trend w zakresie dynamiki wzrostu cen – w marcu br. było to 2,1 proc. rok do roku, w lutym – 3,9 proc., a w styczniu – 4,8 proc. Ceny wzrastają, ale w coraz mniejszym stopniu, uważa dr Robert Orpych, Uniwersytet WSB Merito, powołując się na badanie indeks cen, jakie te uczelnie wykonują co miesiąc wraz z firmą UCE Research. – Fakt, że w kwietniu ceny (wzrost o 2,4 proc. r./r.) nie ukształtowały się zgodnie z tym trendem nie przesądza jeszcze w moim przekonaniu o wyhamowaniu tego trendu. Kluczowe będą kolejne pomiary w następnych miesiącach. Gdyby sytuacja powtórzyła się w kolejnym miesiącu, wtedy będzie można już mówić o odwróceniu trendu – dodaje.

Ekspert zauważa, że wzrost cen w pierwszym kwartale 2024 r. mieścił się w przedziale od 2,1 do 4,8 proc. – Zatem ostateczny odczyt na koniec kwietnia na poziomie 2,4 proc. mieści się w tym przedziale. Z drugiej strony poziom cen w kwietniu fluktuował bowiem w połowie miesiąca wzrost cen oszacowano na poziomie 3,2 proc. – dodaje.

Trudno powiedzieć, czy taki trend się utrzyma i czy, jeśli ceny zaczną znów rosnąc mocniej, konsumenci nie zmienia nastawienia. Wynika to z faktu, iż 1 kwietnia 2024 r. nastąpił powrót podstawowej, 5-proc. stawki VAT na wybrane produkty żywnościowe, co oczywiście nie pozostało bez wpływu na poziom cen na półkach sklepowych. I ceny wzrosły. W drugiej połowie miesiąca nastąpiło istotne wyhamowanie dynamiki, co jest spowodowane przede wszystkim bardzo dużą konkurencją na rynku spożywczym, a w niektórych przypadkach wręcz wojną cenową pomiędzy sieciami handlowymi, która to nasiliła się w ostatnim okresie.

Czytaj więcej

W dekadę zniknie dwie trzecie e-sklepów

Niebawem znów może być drożej

- Dyskonty ponownie po świętach zaostrzyły walkę na ceny. Widać to było m.in. po ich zewnętrznej komunikacji, gdzie często był podnoszony argument, że nie będą podnosić cen o powracający VAT. I to w dużym stopniu się sprawdziło – oczywiście na korzyść konsumentów. Tyle tylko, że w mojej opinii ceny „chwilowo” i „sztucznie” zostały wyhamowane – mówi Robert Biegaj, ekspert rynku z Grupy Offerista. – Podwyżki będą najprawdopodobniej rozłożone w dłuższym czasie, przez co konsument albo w ogóle tego nie zauważy albo zauważy to z dużym opóźnieniem. Taki stan może potrwać nawet kilka miesięcy. I na dobre zacznie się już od maja. Finalnie ceny na pewno zostaną podniesione o ten VAT, bo sklepy – nawet te największe nie mogą do tego dokładać. A jeśli już to robią, to z pewnością kompensują sobie to w innym miejscu.

– Ten rok zapowiada się bardzo ciekawie, mamy mocne uderzenie popytu – zauważa ekonomista Marek Zuber, analityk rynków finansowych Akademii WSB. – W okresie od połowy 2022 do połowy 2023 roku mieliśmy do czynienia ze spadkiem realnych wynagrodzeń, więc możliwości zakupowe spadły. Było to odczuwalne w branży gastronomicznej, ponieważ gospodarstwa domowe ograniczyły wydatki w tym obszarze – dodaje w kontekście indeksu opracowywanego wspólnie z Pyszne.pl.

Wzrosły możliwości zakupowe Polaków

Wynika z niego choćby to, że za przeciętne wynagrodzenie statystyczny Polak może dzisiaj kupić 223 pizze w miesiącu, a 5 lat temu było to 202. Zatem koniec zeszłego roku i początek obecnego to widoczny wzrost możliwości zakupowych Polaków. – Zmianę przyniósł przede wszystkim początek tego roku. W lutym i marcu odnotowaliśmy ponad 10-proc. realny wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw oraz 20-proc. w przypadku płacy minimalnej. Podwyżki w budżetówce, utrzymanie transferów, zwiększenie 500+ do 800+ to także czynniki wpływające na zwiększenie popytu, również w branży gastronomicznej – dodaje Marek Zuber.

W innych sektorach też widać optymizm, co pokazują choćby plany sieci Jula, informującej o dwucyfrowym wzroście sprzedaży. Firma utrzymuje stabilny rozwój w Polsce, w tym roku otwarte zostaną trzy sklepy, na 2025 r. zaplanowano kolejne lokalizacje.

– Przed nami kolejne otwarcia, w tym także w Kielcach, gdzie z przyczyn od nas niezależnych musieliśmy zamknąć jeden z naszych sklepów, właściciel obiektu zmienia koncept galerii, a nam skończyła się umowa najmu – mówi Arnold Brzeziński, country operations manager w Jula Poland.

Obecnie 39 proc. Polaków w kontekście kryteriów wyboru towarów na zakupach wymienia cenę, podczas gdy jeszcze w 2022 r. było to ponad 50 proc. – to wynik kwietniowej edycji badania Current Consumer Mood firmy GfK – An NIQ Company, który „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza.

– Przed wybuchem pandemii wyraźnie widać było, że na wybory konsumenckie zaczynają wpływać trendy proekologiczne, dbałość o zdrowie, a także aspekt lokalności. Później świat zupełnie się zmienił, kluczowe stało się dla nas bezpieczeństwo, a następnie dwucyfrowa inflacja uwypukliła znaczenie niskiej ceny – mówi Dominika Grusznic-Drobińska, director marketing & consumer intelligence w GfK – an NIQ Company. – Do stanu z roku 2019 najpewniej już nie wrócimy, ale jak na dłoni widać, że kilkumiesięczny okres stabilizacji w gospodarce jest dla polskich konsumentów wystarczający, by znów mocniej dopuścili oni do siebie inne kryteria niż cena. Produkty lokalne, zdrowe i te, które najbardziej lubimy ponownie częściej zagoszczą w naszych koszykach.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Biedronka trzęsie giełdą. Na akcjach Dino leje się krew
Handel
Zaskakujące wyniki Biedronki. Kurs Dino się załamał
Handel
Minister finansów chce walczyć z "małpkami. Zapowiada wspópracę z ministrą zdrowia
Handel
Udział Polski w Expo 2025 w Osace to szansa dla rodzimych firm
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Handel
Zaskakujące poparcie młodych dla zakazu handlu alkoholem