Choć premier Mateusz Morawiecki od dawna zapowiadał ustawę o promocji lokalnych produktów, dopiero tuż przed odejściem opublikował w wykazie prac legislacyjnych rządu projekt o sprzedaży detalicznej produktów lokalnych. Zgodnie z nim firmy handlowe będą musiały zapewnić w sklepach lokalne produkty jak owoce i warzywa, mięso, nabiał czy pieczywo. Zaskakuje skala - w każdym przypadku w ilości nie mniejszej niż 2/3 danej kategorii produktu rolno-spożywczego w danym roku obrotowym, a muszą być nabyte bezpośrednio od ich wytwórców. Przeciwko pomysłowi już protestuje Polska Izba Handlu zrzeszająca krajowe sieci handlowe.
– Sam pomysł zwiększenia liczby lokalnych produktów na sklepowych półkach oceniamy pozytywnie. Zauważmy jednak, że handlowcy już teraz chętnie współpracują z lokalnymi dostawcami, wprowadzając rodzime produkty do swojej oferty – mówi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu. - Odpowiadają w ten sposób na potrzeby konsumentów, którzy często sięgają po artykuły pochodzące z lokalnych źródeł, ponieważ wysoko oceniają ich jakość. Działania przedsiębiorców wynikają więc między innymi z naturalnej dynamiki rynku – i tak powinno pozostać. Odgórna regulacja sprzedaży produktów lokalnych w określonej ilości wiąże się z szeregiem zagrożeń dla polskich przedsiębiorców - dodaje.
Czytaj więcej
Nastąpiło odwrócenie negatywnego trendu: zwiększyła się grupa, która postrzega swoją sytuację finansową jako lepszą niż rok temu i jednocześnie ubyło osób, u których ta sytuacja się pogorszyła.
Założenia projektu ustawy o sprzedaży detalicznej produktów lokalnych wiążą się choćby ze sztucznym progiem, nieadekwatnym dla wielu firm. Każda z sieci ma inny asortyment, a przede wszystkim wymaga innego modelu zarządzania. W przypadku niektórych placówek 2/3 półki to za duża liczba, dla innych za mała. Projekt oznacza także znaczną ingerencję w wolny rynek. Wprowadzenie odgórnego limitu wprowadzania do oferty sklepu produktów spoza lokalnych produkcji stanie się silną ingerencją w wolny rynek, uderzy też w duże firmy spożywcze z polskim kapitałem, które dzisiaj zaopatrują sklepy. Projekt jest krytykowany także za kolejne obowiązki sprawozdawczo-administracyjne dla przedsiębiorców.
Zobowiązanie handlowców do oferowania w 2/3 wyżej wymienionych produktów od lokalnych dostawców to konieczność kolejnego raportowania. - Jesteśmy temu kategorycznie przeciwni. Przedsiębiorcy, zwłaszcza z sektora MŚP, są już teraz przeciążeni nadmierną liczbą obowiązków sprawozdawczo-administracyjnych, które wymagają terminowego składania raportów do wielu instytucji. Ponadto w najbliższym czasie staną przed nimi również kolejne wyzwania, m.in. wynikające z wdrażania systemu kaucyjnego - wyjaśnia Polska Izba Handlu.