Wody Polskie toną. Czeka je co najmniej głęboka reforma, jeśli nie likwidacja

Wody Polskie obarcza się winą za błędne decyzje w czasie powodzi, niedostateczne zabezpieczenia, ale także za dramatyczną kondycję finansową firm wodno-kanalizacyjnych, pozbawionych możliwości kształtowania stawek za wodę.

Aktualizacja: 25.09.2024 06:04 Publikacja: 25.09.2024 04:37

Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska (P) podczas narady ogólnopols

Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska (P) podczas narady ogólnopolskiego sztabu kryzysowego we Wrocławiu

Foto: PAP/Krzysztof Ćwik

Powódź prawdopodobnie zatopi Wody Polskie powołane w 2018 r. do centralnego zarządzania gospodarką wodną, która – jak twierdzą rządzący – w czasie obecnego kryzysu nie zdała najważniejszego sprawdzianu. Państwowej instytucji zarzuca się m.in. utratę kontroli nad mającymi chronić tereny przed zalaniem zbiornikami retencyjnymi i brak wcześniejszych działań na rzecz ochrony przeciwpowodziowej. Z kolei samorządy oskarżają Wody Polskie o finansowe niszczenie przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych wskutek sztucznego – bo z politycznego nadania – utrzymywania niskich stawek za wodę.

Czytaj więcej

Decyzja o eksperymentalnym użyciu polskich satelitów. Chodzi o powódź

Sygnalizowaną jeszcze przed październikowymi wyborami przez polityków Koalicji Obywatelskiej chęć zlikwidowania Wód Polskich obecna powódź znacznie zwiększyła. Decyzji na razie nie ma, choć szokująca – jak to określił przed tygodniem na posiedzeniu sztabu kryzysowego premier Donald Tusk – sytuacja z brakiem informacji i kooperacji w sprawie niekontrolowanego zrzutu wody ze zbiornika Lubachów może ją przybliżyć.

Wody Polskie: Pracownicy nękani i zastraszani

Za to wśród blisko 6 tys. zatrudnionych w tej instytucji rośnie napięcie. Niektórym wyjątkowo mocno – pracownikom zlewni Nysa trzeba było zapewnić ochronę, bo według szefowej Wód Polskich Joanny Kopczyńskiej mieli być nękani i zastraszani, a także otrzymywać groźby karalne. Niewykluczone, że mieszkańcom zniszczonych przez powódź terenów puściły nerwy: burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz obwinił w mediach społecznościowych wrocławski zarząd Wód Polskich za zalanie miasta wskutek podjęcia błędnych decyzji. Kopczyńska w rozmowie z „Nową Trybuną Opolską” odpowiedziała, że decyzje podejmowane były zgodnie z obowiązującymi procedurami oraz na podstawie prognoz meteorologicznych i hydrologicznych.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Odchudzić Wody Polskie

Szefowa Wód Polskich, choć była ich wiceprezesem w czasie rządów PiS, zaczęła kierować tą instytucją w styczniu 2024 r. dzięki decyzji ministra infrastruktury (z PSL) Dariusza Klimczaka. Mimo że jej kariera nabierała rozpędu pod skrzydłami prawicy, teraz wypowiada się krytycznie o swoich poprzednikach. Jednak może jej to nie pomóc, ze względu na ocenę całokształtu działań Wód: bardzo złą, i to jeszcze przed obecną powodzią.

Bezlitosna ocena po kontroli NIK

– Ta instytucja jest źle usytuowana, jej poziom kompetencji jest niezrozumiały. Rząd PiS stworzył chory twór, który fatalnie działa – twierdzi Wadim Tyszkiewicz, niezależny senator i były prezydent Nowej Soli. Wody Polskie obciążane są także zaniechaniem lub spowolnieniem przez rząd PiS inwestycji w infrastrukturę przeciwpowodziową. Ale nie tylko: wyniki kontroli NIK, ujawnione w lutym 2024 r. i dotyczące kształtowania zasobów wodnych na terenach rolniczych, wykazały dramatycznie niską skuteczność działań: przykładowo w latach 2020–2022 z założonego celu zwiększenia retencji o 100 mln m3 zrealizowano ledwo jedną dziesiątą, a z zaplanowanych na inwestycje prawie 162 mln zł wydano niecałe 72 mln zł.

Z kolei wcześniejsza kontrola NIK w Wodach Polskich, jeszcze w 2020 r., zarzucała im chaos w działaniach, brak efektywności, a także zaniedbania i nierzetelność w funkcjonowaniu kierownictwa tej instytucji.

Czytaj więcej

Wiele wałów przeciwpowodziowych w Polsce zagraża bezpieczeństwu. Rząd o tym wie

Partyjne wytyczne: zalać kosztami samorządy

Samorządowcy zarzucają jej także głębokie upolitycznienie. Jego symbolem miał być poprzedni prezes Wód Polskich Przemysław Daca, bliski współpracownik ministra żeglugi i wiceministra infrastruktury w rządzie PiS Marka Gróbarczyka – odwołany jesienią 2022 roku za bezczynność w sprawie skażenia Odry. Zdaniem Zygmunta Frankiewicza, byłego prezesa Związku Miast Polskich, szefa senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, Wody Polskie działały w myśl wytycznych polityków Zjednoczonej Prawicy, uderzając finansowo w samorządy, którym nie pozwalano na podwyższanie stawek za wodę. – Z powodów populistycznych nie było podwyżek, za to samorządy musiały dopłacać mieszkańcom za rosnące koszty. A woda się marnowała – mówi Frankiewicz.

Branża wodna traci finansową płynność

W końcu ub. roku do nowego Sejmu i Senatu wpłynął apel o naprawę sektora wystosowany przez pięć organizacji: Unię Metropolii Polskich, Związek Miast Polskich, Izbę Gospodarczą Wodociągi Polskie, Związek Gmin Wiejskich oraz Unię Miasteczek Polskich. Sytuację finansową branży wodnej określono jako tragiczną i zagrażającą funkcjonowaniu krytycznej infrastruktury państwa w zakresie dostaw wody. – Brak możliwości urealnienia cen za wodę i ścieki doprowadziły do załamania płynności finansowej wielu przedsiębiorstw – alarmowano w apelu. Analiza Wodociągów Polskich wykazała, że 90 proc. firm wodociągowo-kanalizacyjnych wstrzymało inwestycje, ok. 81 proc. firm zanotowało straty na koniec 2022 r., 77 proc. miało stratę w pierwszym kwartale 2023 r., a 40 proc. informowało o utracie płynności.

Czytaj więcej

Sondaż: Dlaczego doszło do powodzi w Polsce? Znamy zdanie Polaków

Sytuację miałoby poprawić przekazanie kompetencji do zatwierdzania taryf za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i odprowadzenie ścieków organom samorządu terytorialnego. A z uwagi na dynamikę zmian gospodarczych czas obowiązywania taryf powinien być skrócony z trzech do jednego roku. Ale są też obawy, że samorządy – po latach utrzymywania sztucznych cen – mogłyby teraz odlecieć z nimi „w kosmos”.

Kwestia działań dotyczących ochrony przeciwpowodziowej oraz związanych z nią inwestycji, mająca dalece większą skalę, może wymagać bardziej scentralizowanego zarządzania. Jego ramy trzeba określić na nowo, ale dopiero wtedy, gdy woda opadnie. Na wysłane do Wód Polskich pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Powódź prawdopodobnie zatopi Wody Polskie powołane w 2018 r. do centralnego zarządzania gospodarką wodną, która – jak twierdzą rządzący – w czasie obecnego kryzysu nie zdała najważniejszego sprawdzianu. Państwowej instytucji zarzuca się m.in. utratę kontroli nad mającymi chronić tereny przed zalaniem zbiornikami retencyjnymi i brak wcześniejszych działań na rzecz ochrony przeciwpowodziowej. Z kolei samorządy oskarżają Wody Polskie o finansowe niszczenie przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych wskutek sztucznego – bo z politycznego nadania – utrzymywania niskich stawek za wodę.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Gospodarka
Wyniki audytów w ARP: „szkody wielkich rozmiarów”
Gospodarka
Trudne życie emerytów w Rosji. Wojna Putina zwiększa ubóstwo seniorów
Gospodarka
Netanjahu triumfuje, ale konflikt blokuje ożywienie gospodarcze
Gospodarka
Adam Glapiński: Stopy procentowe w dół ewentualnie w drugim kwartale 2025 roku