UE rusza do walki na subsydia z Chinami i USA. „Darmowych drinków nie będzie”

Państwa UE zgadzają się, by w obliczu zmasowanych subsydiów chińskich i amerykańskich dokonać zmian w polityce wspólnego rynku. Jak to zrobić i za jakie pieniądze – to budzi kontrowersje.

Publikacja: 26.01.2023 22:21

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen

Foto: AFP

– Z bliska patrząc, są podziały. Ale jakby odsunąć się trochę i spojrzeć na sprawę z pewnej perspektywy, to widzimy, że wszyscy podzielają przekonanie o konieczności budowania europejskiej suwerenności gospodarczej – pociesza w nieoficjalnej rozmowie dyplomata jednego z państw UE po pierwszej dyskusji w gronie ambasadorów państw członkowskich, którzy przygotowują specjalny szczyt UE w sprawie konkurencyjności. Ma się on odbyć 9 lutego i być pierwszą okazją do poważnej debaty nad tym, jak odpowiedzieć na zmiany w globalnej gospodarce, w tym przede wszystkim masowe subsydia dla własnych firm, które przekazują już nie tylko Chiny, ale także USA.

Jeszcze kilka lat temu program taki jak amerykański IRA, przewidujący 369 mld dol. dla zielonych produktów i technologii Made in USA, byłby z pewnością zaskarżony przez UE do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Dziś nie proponuje tego żaden europejski kraj, w zamian rozpoczęła się dyskusja o skopiowaniu tego, co robią Amerykanie. Czyli masowego programu pomocy publicznej dla przedsiębiorstw, żeby powstrzymać europejskie firmy przed ucieczką z UE.

Pierwszym filarem nowego programu działań ma być poluzowanie zasad pomocy publicznej, co od początku postulowały Francja i Niemcy, ale bardzo obawiają się państwa północnej Europy.

Czytaj więcej

Komisja Europejska wprowadza zmiany. Rządy łatwiej wesprą swoje firmy

– Chcemy, żeby były jakieś ramy, żeby nie subsydiować dowolnie wszystkiego. Boimy się protekcjonizmu – mówi mi nieoficjalnie dyplomata państwa skandynawskiego.

Kierująca w tym półroczu pracami UE Szwecja publicznie zapewnia, że zmiana zasad pomocy publicznej musi być dokonana tak, by została zachowana integralność jednolitego rynku. Ale nie precyzuje, jak to zrobić. To ma przygotować Komisja Europejska, gdzie ścierają się różne poglądy.

Jednak fakt, że wszyscy w zasadzie zaakceptowali konieczność poluzowania zasad pomocy publicznej, to już znaczący przełom. Bo kilka lat temu takie pomysły głosiła właściwie wyłącznie Francja wspierana czasem przez niektóre państwa Europy Południowej.

– Jest zgoda, że nie może to być bar z darmowymi drinkami. Ale obecne zasady pomocy państwa są zbyt sztywne – przekonuje zwolennik zmiany reguł pomocy publicznej. I podkreśla, że cokolwiek zrobi UE i tak nie będzie w stanie subsydiami równać się z Chinami. A jak nie zrobi nic, to będzie mieć potężny problem. Tak jak wtedy, gdy zdecydowała się uchwalić po raz pierwszy ambitne cele redukcji CO2, ale nie towarzyszyły temu żadne subsydia dla firm produkujących panele słoneczne. I wkrótce została zalana dotowanymi przez państwo panelami słonecznymi z Chin.

Uzupełnieniem pierwszego filaru musi być jednak dostęp do środków finansowych. Bo bez niego na poluzowaniu reguł pomocy publicznej skorzystają tylko państwa najbogatsze, z największymi rezerwami finansowymi.

Widać to zresztą w zestawieniu pomocy publicznej, które ostatnio opublikowała Komisja Europejska. Ponad połowa pomocy państwa, udzielonej od marca 2022 r., czyli w kontekście wojny w Ukrainie i wynikających z niej wysokich cen energii, przypadła na niemiecką gospodarkę. Nie tłumaczy tego ani jej wielkość (28 proc. unijnego PKB), ani siła przemysłu (27 proc. unijnej produkcji przemysłowej). Żeby nie niszczyć zasad równej konkurencji, trzeba by pomóc państwom, które nie tylko nie mają takich zasobów budżetowych jak Niemcy, ale też muszą płacić wyższe odsetki od emitowanych obligacji.

I tu pojawiają się nowe podziały. Na ostatnim spotkaniu ambasadorów UE przedstawiciele Niemiec i Holandii powiedzieli zdecydowanie „nie” jakimkolwiek wzmiankom o konieczności tworzenia specjalnego unijnego funduszu. Pomysł funduszu zgłosiła wstępnie przewodnicząca KE Ursula von der Leyen i nazwała go Funduszem Suwerennościowym. Ale oszczędne państwa UE, te same, które zawsze walczą o jak najmniejszy budżet, nie chcą o tym słyszeć.

– Jest mnóstwo pieniędzy do wykorzystania. Wystarczy je przeprogramować – mówi dyplomata jednego z państw oszczędnych. Zwolennicy pomysłu przeprogramowania wskazują na pieniądze dostępne w funduszu odbudowy gospodarki po pandemii czy w regularnym budżecie UE.

Stronnicy nowych pieniędzy wskazują jednak, że to nie wystarczy, i mówią na początek chociaż o emisji obligacji UE, żeby pozyskać nisko oprocentowane pieniądze dla państw w potrzebie. Na to jednak też nie ma zgody, ale dyskusja dopiero się rozpoczęła. Komisja ma przygotować propozycje finansowe i ewentualnie oszacować potrzeby finansowe: czy i ile potrzeba nowych pieniędzy.

Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Gospodarka
Pozytywne sygnały z niemieckiej gospodarki
Gospodarka
Ban na szybkie pociągi i hotele za niespłacane długi
Gospodarka
Polska rozwija się tak, jakby kryzysów nie było
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Gospodarka
prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak: Im starsze społeczeństwo, tym więcej trzeba pieniędzy na zdrowie