Jon Ball zaznaczył, że jego firma specjalizuje się w energetyce atomowej od lat, budowała pierwsze reaktory w Kanadzie, a także w Hiszpanii czy Szwajcarii. Prace nad technologią BWRX-300 trwają od 2017 r.
– Stoimy na stanowisku, że przyszłość energetyki jądrowej to również SMR. Chodzi to, by projekty małych reaktorów można było realizować szybciej, w mniejszej skali oddziaływania na środowisko i mniejszym kosztem – wyliczyła Ball. Jak opisywał, „redukowanie” dużych reaktorów dla mniejszych rozmiarów stanowi duże wyzwanie dla naukowców i inżynierów. Ale dzięki zastosowanym innowacjom udało się znacząco ograniczyć zużycie materiałów i produktów, przykładowo potrzeba o 50 proc. mniej stali i betonu do ich budowy. Do postawienia małego reaktora potrzeba niecałych 5 ha. Dla porównania – na Stadionie Narodowym zmieściłyby się cztery takie instalacje.
Jak uniezależnić się od Rosji
– BWRX-300 to innowacyjny system czystej energii, oparty na sprawdzonej technologii i stanowiący idealne rozwiązanie w procesie modernizacji polskiego sektora energetycznego – przekonywał Ball. To także bezpieczne rozwiązanie. Ta technologia posiada systemy bezpieczeństwa pasywnego, czyli mechanizmy uruchamiające samoistne inicjowanie się procedur chłodzenia, bez potrzeby angażowania w nie obsługi ludzkiej aż przez siedem dni, co umożliwia bezpieczniejszą eksploatację.
GE Hitachi Nuclear Energy jest także dostawcą paliwa nuklearnego dla zakładów w Europie i może stać się też dostawcą dla pierwszych takich elektrowni w Polsce. – Czy to paliwo sprowadzane z Rosji? – dopytywał Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – Jeśli tak, to oznacza, że nawet atom nie zapewni nam pełnej niezależności surowcowej od agresora. A przecież nie chcemy iść drogą Węgier – mówił Chrabota. Prezes Bell odpowiadał, że ich paliwo jest produkowane w Hiszpanii, a dostawy są w 100 proc. z Zachodu.
Silny koncern może więcej
Inwestycja PKN Orlen w energię z atomu nie jest jedynym kierunkiem transformacji, jaką przechodzi obecnie grupa.
– Stworzenie multienergetycznego koncernu, jakim stanie się grupa dzięki połączeniu PKN Orlen z Energą, Grupą Lotos, a w krótkiej perspektywie z PGNiG, da nam siłę i zasoby do przeprowadzania procesu transformacji energetycznej, pozwoli nam utrzymać pozycję lidera na rynku – podkreślał Jarosław Dybowski, dyrektor wykonawczy ds. energetyki w PKN Orlen.
Dyrektor przyznał, że w czasach, gdy cały świat odchodzi od paliw kopalnych, opieranie biznesu na branży rafineryjnej i petrochemicznej nie jest optymalną strategią długoterminową. – W perspektywie 2040, 2050 r. ropa naftowa czy gaz nie będę już dominującymi paliwami na rynku, zostaną zastąpione wodorem czy energią elektryczną. Jeśli chcemy nadal dostarczać paliwa dla naszych klientów, to musimy rozbudować silną „nogę” energetyczną.
Dywersyfikacja źródeł
W przypadku Orlenu ta część energetyczna nie oznacza np. tylko budowy sieci ładowarek dla samochodów elektrycznych czy prac, by takie tankowania „było” szybkie i proste. Trudno uznać, by za 10–20 lat konsumenci chcieli zasilać swoje auta „brudną” energią z węgla, będą domagać się czystej energii z innych źródeł. Dlatego Grupa Orlen musi, czy też chce, inwestować właśnie w OZE.
– Nie są to proste i tanie przedsięwzięcia – zaznaczył dyrektor Jarosław Dybowski. Jak wyliczał, to m.in. prace nad rozwojem technologii wodorowych, opisane wyżej inwestycje związane z energetyką jądrową, ale też w zakresie pozyskiwania czystej energii – rozwój morskiej energetyki wiatrowej czy w mniejszej skali – biogazowni.
– Jeśli chodzi o energetykę, elektrownia jądrowa to baza, stabilne źródło zasilania. Jednak dla zbilansowania systemu musimy mieć odpowiedni miks energetyczny. Nie wystarczy sama energia jądrowa ani nie wystarczy sam offshore. Stawiamy na zdywersyfikowane źródła energii – podkreślał Dybowski.
PKN Orlen nie porzuca też oczywiście swojej działalności petrochemicznej, odwrotnie – planuje tu ekspansję, ponieważ wciąż są to kluczowe produkty dla wielu branż.
Kosztowna droga
Uczestnicy sesji plenarnej podkreślali, że droga do czystej energii dla świata jest kosztowna. W finansowanie tego typu projektów muszą być więc zaangażowane i fundusze publiczne (w tym fundusze UE czy też polskie środki), i instytucje finansowe (w tym banki czy fundusze rozwojowe takie jak Polski Fundusz Rozwoju), i same przedsiębiorstwa (co wymaga od nich dobrej kondycji finansowej i silnej pozycji na rynku). – Ale innej drogi niż rozwój źródeł energii niezależnych od surowców z Rosji po prostu nie ma – zgodzili się paneliści.