W niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński promował Polski Ład w terenie. – Nie chcemy nikomu szkodzić. Chcemy, żeby Polacy się bogacili, ale chcemy, żeby to z czegoś wynikało. Nie z lawirowania. Chcemy, żeby Polska bogaciła się sposobami, które będą bogaciły nas wszystkich. Tak, grupa najlepiej zarabiających, najbogatszych, będzie musiała sprawiedliwie płacić składkę na służbę zdrowia – mówił w Rypinie szef PiS. – Chcemy, żeby najbogatsza warstwa uczestniczyła w życiu społecznym, a dziś ten udział jest naprawdę minimalny. Chcemy innej Polski, lepszej Polski, nieporównanie bogatszej i silniejszej – zapewniał.
Średnioklasowa utopia
– Koncepcja wyrównywania dochodów, na której oparty jest Polski Ład, który ja nazywam Popytowym Ładem, ma charakter przede wszystkim redystrybucyjny. To koncepcja janosikowa, przesuwająca dochody od bogatych do biednych – mówi Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Przypomina, że premier Mateusz Morawiecki, gdy mówił o klasie średniej, stwierdził, że powinna ona być dla wszystkich. – To oznacza, że wszyscy mają być klasą średnią, a skoro tak, to nie ma biednych ani bogatych. To utopia gospodarcza – ocenia Wojciechowski. – Zróżnicowanie płac wynika z kwalifikacji pracownika, nakładu pracy, jaką wykonuje, a nie od tego, że wszyscy mamy takie same żołądki – tłumaczy.
Czytaj także: PiS po leninowsku nastawia biednych przeciw klasie średniej
Jego zdaniem wszystko to oparte jest na micie, że klasie średniej powodziło się w Polsce w ostatnich latach szczególnie dobrze. A tak nie jest. – Jeśli wiceminister finansów Piotr Patkowski mówi, że klasa średnia to już osoby z dochodem brutto w wysokości 4000 zł, to o czym my mówimy? – pyta ekonomista.