Grzegorz Maliszewski, główny Ekonomista Banku Millenium
Zawirowania wokół Grecji, spotęgowane brakiem porozumienia z wierzycielami międzynarodowymi w kwestii przedłużenia pomocy dla zagrożonego niewypłacalnością kraju, rodzi obawy o wpływ tych wydarzeń na polską gospodarkę. Bezpośredni wpływ problemów greckiej gospodarki, która w najbliższych kwartałach będzie się pogrążała w recesji, nie powinien być jednak znaczny, ponieważ powiązania handlowe z Grecją nie są znaczne. Polska kieruje tam zaledwie 0,5% swojego eksportu ogółem. Bardziej zauważalny jest wpływ poprzez kanał rynków finansowych. Wzrost niepewności co do perspektyw Grecji w strefie euro i rosnące ryzyko wyjścia Aten z eurolandu powoduje spadek apetytu na ryzyko, co widoczne jest w spadkach indeksów giełdowych, wzroście rentowności polskich obligacji, czy też osłabieniu walut Europy Środkowo-Wschodniej, w tym też złotego. Słabszy złoty to wyższe wydatki w trakcie wyjazdów turystycznych, droższy import towarów, a także wyższe raty kredytów walutowych. Z drugiej strony jednak, słabszy złoty to bardziej konkurencyjny eksport polskich towarów za granicę, co korzystnie wpływa na wzrost gospodarczy. W najbliższych dniach, na pewno do czasu referendum w Grecji 5 lipca, utrzymywać się będzie niepewność na rynkach finansowych, co nie będzie sprzyjać notowaniom złotego i giełd. Biorąc jednak pod uwagę fundamenty polskiej gospodarki, w tym solidny wzrost gospodarczy, niski deficyt na rachunku obrotów bieżących, wysokie rezerwy walutowe banku centralnego, wpływ zawirowań wokół Grecji na polską gospodarkę i rynki finansowe powinien być przejściowy, a jego zakres nie powinien być głęboki.
Paweł Durjasz, główny ekonomista PZU
Grecja może być pierwszym krajem, który opuści strefę euro. Dlatego niepewność co do reakcji rynków finansowych jest szczególnie duża. Po pierwsze, jednak ciągle istnieje szansa na pozytywny dla Grecji scenariusz. Po drugie, chłodna analiza powiązań gospodarczych i finansowych tego kraju ze strefą euro prowadzi do wniosku, że „Grexit" nie powinien być dla wspólnego obszaru walutowego istotnym problemem. Dług grecki jest już prawie w całości w rękach publicznych kredytodawców. System bankowy strefy euro jest w lepszym stanie niż 3-4 lata temu, podobnie jak gospodarki pozostałych, zadłużonych krajów „Południa". „Grexit" podważałby dogmat o nierozerwalności strefy euro, co grozi gwałtownym spadkiem cen obligacji tych krajów. Ale Europejski Bank Centralny ma obecnie wszelkie instrumenty, by takiemu zagrożeniu skutecznie zapobiegać. Kluczowy będzie wynik niedzielnego referendum w Grecji. EBC do tego czasu zapewne nie przestanie wspierać płynności greckich banków, co jest krytycznym ogniwem łączącym ten kraj ze strefą euro. Jeśli Grecy opowiedzą się za pozostaniem w strefie euro, partnerzy europejscy będą zapewne skłonni zaoferować tymczasowe finansowanie, do czasu uzgodnienia nowego programu reform. Jednak nawet jeśli w referendum wygra opcja antyeuropejska, chaos gospodarczy może doprowadzić do zmian politycznych, umożliwiających szybki powrót Grecji do negocjacji. Bezpośrednich konsekwencji dla polskiej gospodarki obecne wydarzenia w Grecji nie mają. Nie jest to nasz istotny partner gospodarczy czy finansowy. Nie wydaje się, by ucierpiała na tym także gospodarka strefy euro. Jeśli jednak związana z Grecją niepewność będzie się dłużej utrzymywać – być może będzie to miało negatywny wpływ na klimat inwestycyjny w Europie. Wzrost awersji do ryzyka owocuje spadkami cen akcji, osłabieniem złotego i wzrostem rentowności obligacji. Jeśli w Grecji mimo wszystko zrealizuje się pozytywny scenariusz, te tendencje powinny ustąpić. Choć proces uzgodnień nowego programu reform z pewnością potrwa. W takiej sytuacji trudno będzie zapewne o jakieś zdecydowane odbicie cen na polskim rynku finansowym. Wydaje się, że gdyby doszło do „Grexitu", rynki zareagowałyby mocniej. Zakładając jednak, że proces „zarażenia" nie będzie postępował w strefie euro, przy solidnych fundamentach polskiej gospodarki i atrakcyjnych wycenach polskich aktywów, napływ kapitału zagranicznego do Polski powinien się z czasem znów zintensyfikować. Najbliższy czas raczej nie będzie jednak najlepszy dla aktywnie oszczędzających Polaków.