Poniedziałkowa sesja przyniosła wzrost WIG20 o 1,7 proc. do 2268 pkt. Ruch był imponujący, zwłaszcza na tle słabiutkiego, poprzedniego tygodnia (najgorsze pięć dni od lutego). Źródeł wczorajszej zwyżki należy szukać w słowach Steven Mnuchin'a, sekretarza skarbu USA, który powiedział, że USA „zawieszają wojnę handlową", bo rozmowy z Chinami idą we właściwym kierunku. Niestety na tych wieściach skorzystały tylko duże spółki, a więc ulubieńcy zagranicznych inwestorów. Ci krajowi wciąż nie mają najlepszych humorów, o czym dobitnie świadczy fakt, że indeks mWIG40 spadał wczoraj trzecią sesję z rzędu i dotarł do poziomu 4511 pkt, a więc znalazł się najniżej od stycznia ubiegłego roku. Na starcie dzisiejszej sesji indeks tracił 0,2 proc. i oscylował już przy 2508 pkt. Jeśli dodamy do tego układ spadkowy obowiązujący na sWIG80, to trudno o optymizm. Szeroki rynek GPW pozostaje wciąż pod presją podaży, o czym pisałem w ubiegłym tygodniu analizując indeksy cenowe, które już dawno przekroczyły granicę bessy.
Dzisiejsze kalendarium makroekonomiczne jest puste, więc trudno oczekiwać impulsów z tej strony. Istotne może być zachowanie indeksów zagranicznych, w tym niemieckiego DAXa, który wraca po dziennej absencji spowodowanej świątecznym dniem wolnym. Warto też zerkać na początek handlu w USA. Zwłaszcza, że S&P500 jest bliski wyjścia na nowe lokalne szczyty. Potrzeba mu tylko pokonania oporu 2742 pkt.