Dwa dni solidnych zwyżek, które wywindowały indeks WIG 20 powyżej poziomu 2400 pkt., który stanowił istotny psychologiczny opór, mocno poprawiły nastroje inwestorów w Warszawie, szczególnie indywidualnych bo małe i średnie spółki drożały szybciej niż tuzy z ekstraklasy. Dobra passa nie mogła jednak trwać zbyt długo i czwartek, przynajmniej jego początek, był już znacznie słabszy.
„Winowajcą" byli Amerykanie, przede wszystkim prezydent Barack Obama, który w środę wieczorem w wystąpieniu w Brukseli wyjątkowo stanowczo (szczególnie jak na niego) wypowiadał się na temat postawy Rosji w sprawie Ukrainy i Krymu. Rynki odebrały to jako zapowiedź, że konflikt Zachodu ze wschodnim niedźwiedziem, to nie jest zamknięty temat a ewentualne sankcje, nakładane na Rosję, mogą mieć wpływ na światową gospodarkę. W reakcji indeksy giełdy nowojorskiej zaczęły tracić na wartości i zakończyły środę na sporych minusach. Indeks S&P 500 stracił wczoraj 0,7 proc. Kiepski klimat inwestycyjny panował też w czwartek w Azji. Giełda w Szanghaju spadła o 0,8 proc. Giełda japońska wzrosła jednak o 1 proc.
W Europie wiodące rynki zaczęły dzisiejszy dzień na minusach. Giełda francuska i brytyjska traciły na starcie po ok. 0,2 proc. W podobnej skali zniżki obserwowano w niemieckim Frankfurcie. Warszawa zaczęła co prawda dzień blisko środowych zamknięć, ale już po kilku minutach dołączyła do kolegów z Zachodu i również zniżkowała o 0,2-,0,3 proc. Dla porządku przypomnę jednak, że na otwarciu WIG rósł o 0,02 proc., do 51692,21 pkt. WIG 20 drożał o 0,03 proc. do 2425,24 pkt. a WIG 30 o 0,02 proc., do 2573,61 pkt. Po kwadransie obroty na GPW wynosiły niewiele powyżej 20 mln zł co fatalnie świadczy o aktywności inwestorów.
Z największych spółek w pierwszych minutach najsłabiej prezentowało się tracące 2 proc. LPP. Ponad 1 proc. taniały też JSW, Kernel i BZ WBK. Liderem zwyżek, który jednak rósł o zaledwie 0,8 proc., było PZU. Agencja ratingowa S&P potwierdziła wczoraj notę dla ubezpieczyciela na poziomie "A" z perspektywą stabilną.
Kolejne godziny notowań, przy ubogim kalendarzu danych makroekonomicznych, nie zapowiadają się zbyt emocjonująco. O godz. 10.30 rynki poznają dane o lutowej sprzedaży detalicznej na Wyspach Brytyjskich (ma być wyższa o 0,5 proc. niż miesiąc wcześniej). Po południu, o godz. 13.30 Amerykanie pokażą zannualizowane, finalne dane o PKB w IV kw. 2013 r. oraz, jak co czwartek, o licznie nowych bezrobotnych (prognoza mówi, że było ich 325 tys.). Na naszym rynku sentyment do akcji mogą podtrzymywać opublikowane wcześnie rano dana o marcowym wskaźniku wyprzedzającym koniunktury (BIEC), który wzrósł do 151,9 pkt. z 150,6 pkt. poprzednio.