Poprzedni tydzień na rynkach kapitałowych był bardzo nietypowy. Rozpoczął się jeszcze w 2012 roku, a skończył już w następnym. Z tego powodu żadna z giełd wschodzących nie pracowała przez pełne pięć dni. 1 stycznia wszystkie parkiety były zamknięte. Większość nie pracowała również w sylwestra. Niektóre, w tym rumuński, były czynne tylko 3 i 4 stycznia. Z kolei Chińczycy pracowali w sylwestra, a potem dopiero w piątek 4 stycznia.

Inwestorzy nie byli jednak rozczarowani. Mimo mniejszej liczby dni sesyjnych nieźle zarobili, powiększając tym samym zyski z grudnia. Euforia inwestorów miała związek z pozytywnym zakończeniem sporów politycznych w Stanach Zjednoczonych dotyczących zmian podatkowo-budżetowych w 2013 r. Brak porozumienia groził wdrożeniem tzw. klifu fiskalnego, czyli radykalnym obcięciem wydatków budżetowych przy jednoczesnej podwyżce podatków. Skutkowałoby to gwałtownym schłodzeniem gospodarki USA, co miałoby negatywne konsekwencje dla gospodarek innych państw.

Dlatego w środę giełdy na całym świecie zaczęły gwałtownie zyskiwać na wartości. Pozytywne nastroje udało się także utrzymać w czwartek i częściowo w piątek, gdy na niektórych parkietach, w tym warszawskim, inwestorzy przystąpili do realizowania zysków. Mimo to w skali całego tygodnia giełdy emerging markets zwyżkowały ponad 2,6 proc. Wzrost ten został prawie w całości wypracowany w ciągu trzech ostatnich dni.

Zapału inwestorów do kupowania akcji nie były nawet w stanie ostudzić lekko rozczarowujące dane makroekonomiczne publikowane w ostatnich dniach. Giełda w Budapeszcie zwyżkowała o ponad 3,8 proc., mimo że grudniowy wskaźnik koniunktury w węgierskim przemyśle (PMI)?zmalał do 48,9 pkt z 52,1 pkt miesiąc wcześniej, co oznacza, że na prawdziwe odbicie w naddunajskiej gospodarce przyjdzie jeszcze poczekać. Analogiczny wskaźnik dla Czech zmniejszył się w grudniu do 46 pkt, podczas gdy miesiąc wcześniej wynosił 48,2 pkt. Analitycy spodziewali się spadku, ale tylko do 48 pkt. Nie przeszkodziło to jednak giełdzie praskiej urosnąć o ponad 2,5 proc.

W tym kontekście bardzo słabo wygląda wynik osiągnięty przez GPW. Indeks największych spółek WIG20 zyskał na przełomie roku tylko 0,72 proc., choć wskaźnik PMI?w przypadku polskiej gospodarki okazał się lepszy, niż prognozowano. Wzrósł do 48,5 pkt z 48,2 pkt w listopadzie. Na fali tej informacji w środę i czwartek co prawda nasz parkiet rósł, ale w piątek już mocno spadał. Inwestorzy realizowali również zyski na złotym i polskich obligacjach, które w dwóch ostatnich dniach mocno traciły na wartości.