Nowy tydzień na giełdzie rozpoczął się fatalnie. Indeksy traciły prawie 2 proc. co oznaczało, że pogłębiły ponad dwuletnie dołki ustanowione w piątek. Wyprzedaż akcji skończyła się jednak już po kilkunastu minutach. Atak popytu sprawił, że parkiety, nie tylko warszawski, gwałtownie wystrzeliły w górę i przeszły na zieloną stronę. Do kupowania papierów wartościowych inwestorów zachęciły lepsze od zakładanych dane z Niemiec. Indeks Ifo (pokazuje koniunkturę niemieckiego przemysłu) we wrześniu zniżkował do 107,5 pkt. ze 108,7 pkt. w sierpniu. Prognozy mówiły jednak o spadku do 106,5 pkt. W reakcji giełda we Frankfurcie zyskiwała przejściowo nawet 3 proc. ciągnąc za sobą pozostałe rynki, również polski. W południe WIG 20 zyskiwał ponad 3 proc. i osiągnął pułap 2165 pkt. Indeks szerokiego rynku zachowywał się niewiele gorzej.
W drugiej części dnia zapał graczy do powiększania portfeli o akcje nieco osłabł co skutkowało powolnym spadkiem indeksów (zupełnie inny scenariusz oglądaliśmy w piątek, gdzie indeksy w południe zanotowały dzienny dołek a potem odrabiały straty). Inwestorzy nie zareagowali na neutralne dane ze Stanów Zjednoczonych dotyczące sierpniowej sprzedaży domów. Właściciela znalazło 295 tys. nieruchomości, czyli tyle samo co zakładali analitycy. W tej sytuacji sesja w Nowym Jorku zaczęła się na poziomach zbliżonych do piątkowych co stanowiło dla części inwestorów dodatkowy bodziec do zamykania pozycji i realizacji zysków z poprzednich godzin.
W konsekwencji na zamknięciu WIG znalazł się na poziomie 36765 pkt. co oznaczało wzrost o 0,59 proc. w porównaniu z poprzednią sesją. WIG 20 zwyżkował 0,67 proc. do 2115 pkt. ciągnięty w górę przez Pekao (podrożało o 5,48 proc.) i BRE Bank (5,19 proc.). Stawkę zamykał KGHM taniejący o 3,7 proc. Przez cały dzień właściciela zmieniły papiery za 1,05 mln zł czyli prawie 20 proc. proc. mniej niż w piątek. Największy udział w obrotach (290 mln zł) miał wspominany już KGHM. Notowania tej spółki były w poniedziałek bardzo mocno rozchwiane. Rano za akcje miedziowego koncernu płacono 127,2 zł (co oznaczało przecenę o 5,7 proc. w porównaniu z piątkiem), w południe 139,2 zł (wzrost o 3,1 proc.) a na zamknięciu 130 zł (spadek o 3,7 proc.).
Niższe niż w piątek obroty wskazują na korekcyjny charakter poniedziałkowego odbicia. Po dwóch dniach głębokich wyprzedaży gracze o bardziej agresywnym podejściu spróbowali (z niezłym skutkiem), angażując niewielki kapitał, zmienić na chwilę kierunek ruchu indeksów. Pozostali inwestorzy muszą się liczyć z tym, że wzrosty będą nietrwałe. Do trwalszej zmiany trendu na parkietach konieczna jest poprawa otoczenia makroekonomicznego a na to, na razie, nie zanosi się.
Na innych parkietach europejskich indeksy zachowywały się bardzo podobnie. Po południowych maksimach aż do zamknięcia giełdy powoli traciły na wartości. O godz. 17.30 giełda niemiecka zyskiwała 2,6 proc. a londyńska (indeks FTSE 250) o 0,15 proc.