Ostatnią wrześniową sesję WIG20 zakończył na poziomie 2 188,73 pkt. Ankieta przeprowadzona wśród giełdowych analityków pokazuje, że wartość tego wskaźnika na koniec roku może być podobna – średnia ich prognoz mówi o poziomie 2200 pkt. Poszczególne szacunki są jednak dużo bardziej rozbieżne i wahają się w przedziale od 2000 pkt do 2450 pkt. Oznacza to, że zmiany maksymalne mogą wynieść od -10 proc. do ponad +10 proc.
Specjaliści oczekują dużych wahań kursów poszczególnych spółek, jak i reprezentujących je wskaźników. – Będzie temu towarzyszyć duża nerwowość, przechodzenie od euforii do paniki. Uspokojenie nastąpi wtedy, gdy dowiemy się, jaki naprawdę jest stan gospodarek Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej – mówi Marek Sojka, wiceprezes Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego PZU.
Obecnie przeważają jednak obawy. – Bardzo istotną kwestią dla najbliższych miesięcy będzie stan ogólnej koniunktury gospodarczej. Bankructwo Grecji jest już zdyskontowane w cenach, pytanie, czy jej upadek nie spowoduje efektu domina i nie „zarazi" Włoch lub Hiszpanii – twierdzi Adam Zaremba, główny ekonomista Idea TFI.
To powoduje, że ryzyko na rynku akcji wzrosło. Inwestorzy obawiają się również o sytuację na rodzimym podwórku. Dziś ciężko wskazać branżę, czy nawet spółkę, która może przynieść dodatnie stopy zwrotu w perspektywie najbliższych kilku miesięcy. – W końcu tego roku na warszawskiej giełdzie prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z dalszymi przecenami akcji. Myślę, że stosunkowo dużo spółek w raportach za trzeci kwartał poinformuje o gorszych wynikach od wypracowanych rok temu – uważa Marcin Rupiński, kierownik rynków zagranicznych Domu Maklerskiego BOŚ.
20 procent spadł od początku roku WIG. Czy rynki już zdyskontowały spowolnienie w gospodarce?