Przyszłoroczna koniunktura na GPW była tematem jednej z debat na konferencji „Profesjonalny inwestor" zorganizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Najbardziej optymistyczną wizję przedstawił Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao. – Jesteśmy w trakcie silnej hossy na rynku obligacji. W naturalnym porządku następnym etapem posiadaczy kapitału, którzy chcą większych zysków niż 5–10 proc. z obligacji, powinno być zwiększenie zaangażowania w akcje – powiedział Białek. Przypomniał, że rynek jest po pierwszej obniżce stóp procentowych, a w przeszłości początek łagodzenia polityki pieniężnej zawsze poprzedzał cykliczną hossę na rynku akcji. Ta z kolei na GPW nigdy nie dawała wzrostów mniejszych niż sto kilkanaście procent.
– Nie zdarzyło się w historii naszej giełdy, aby przez więcej niż trzy lata z rzędu WIG czy WIG20 nie urósł w ciągu roku o co najmniej 40 proc. Mamy za sobą słabe lata 2010, 2011 oraz 2012 i jeśli znowu zależność zadziała, to w przyszłym roku powinniśmy urosnąć przynajmniej o 40 proc. – przewiduje Białek.
Zdaniem Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty XTB, przyszły rok dla rynków akcji będzie jednak raczej słaby. – Obecnie wzrost gospodarczy jest niski i w ciągu kilku najbliższych kwartałów taki pozostanie – uważa Kwiecień. Jego zdaniem nad globalną gospodarką ciążą widmo zacieśnienia fiskalnego w Stanach Zjednoczonych, niepewna sytuacja w Chinach oraz kryzys w Europie, który może się pogłębić. – Potencjału na krach nie ma, ale na hossę również. Obecnie nie widzę rynku akcji jako miejsca do przeprowadzenia ciekawych i zyskownych inwestycji. Obstawiam, że w przyszłym roku WIG20 powinien oscylować wokół 2400 pkt – dodał Kwiecień.
Umiarkowanym optymistą jest Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. – W Polsce obawiam się jednak spowolnienia gospodarczego, które jest ewidentne, i tego, że nie będzie wyraźnego odbicia od dna. Trudno jest dostrzec czynnik mogący wyciągnąć naszą gospodarkę. Według mnie obecnie zbyt wiele osób widzi optymistycznie przyszły rok. Giełda lubi wspinać się po ścianie strachu, a tego teraz nie widać – mówił Bugaj.