Inwestorzy na warszawskiej giełdzie wciąż stoją w blokach startowych. Zarówno w poniedziałek, jak i we wtorek nasz rynek znowu mierzył się z dobrze znanymi demonami. Oznacza to, że byliśmy świadkami niskiej zmienności i braku wyraźnego kierunku.
Niezdecydowanie na naszym parkiecie panowało od początku wtorkowej sesji i było przedłużeniem tego co działo się na rynku w poniedziałek. WIG20 co prawda rozpoczął dzień od przeceny, ale była ona stosunkowo nieduża. Wynosiła 0,4 proc. i nie przekreślała ona szans na zwyżki, ale też kazał zachować ostrożność przed ewentualną głębszą przeceną.
Mijały jednak kolejne godziny handlu, ale ani popyt ani też podaż nie kwapiły się do bardziej zdecydowanych ruchów. Kontrastowało to m.in. z postawą inwestorów w Niemczech. DAX zyskiwał w ciągu dnia około 1 proc. Niestety nasz rynek nic sobie z tego nie robił i nadal poruszał się w ramach wąskiej konsolidacji.
Od początku dnia było jednak wiadomo, że kluczowy będzie początek notowań w Stanach Zjednoczonych, szczególnie, że we wtorek kalendarz makroekonomiczny świecił pustkami więc i trudno było o inne bodźce do większego, rynkowego zaangażowania. Im bliżej startu notowań na Wall Street tym WIG20 coraz bliżej był poziomu zamknięcia z poniedziałku. W pewnym momencie wyszedł nawet na plus i wydawało się, że ostatnia prosta sesji będzie należała do byków, tym bardziej, że Amerykanie praktycznie od początku dnia przystąpili do zakupów. Po godzinie od startu notowań na Wall Street tamtejsze indeksy zyskiwały nawet ponad 1 proc.
Jak się jednak okazało nadzieje na udaną końcówkę dnia na GPW prysły równie szybko, jak się pojawiły. Inwestorzy w Warszawie do końca dnia biernie przyglądali się zachowaniu innych rynków. WIG20 ostatecznie stracił 0,2 proc. O ile więc końcówka maja dawała nadzieje na to, że w końcu na naszym rynku wykrystalizuje się wyraźniejszy, nawet krótkoterminowy, trend, tak już początek czerwca brutalnie zweryfikował te założenia i nadal trzeba czekać na bardziej zdecydowane ruchy.
Liderem wzrostów w gronie największych spółek była we wtorek firma Play Communications, której papiery podrożały o 3,9 proc. Warto zwrócić uwagę, że cały ten rok dla jej akcjonariuszy jest udany. Od stycznia akcje przedsiębiorstwa podrożały o prawie 40 proc. We wtorek na drugim biegunie znalazła się firma CCC. Jej papiery straciły 3,2 proc. Wszystko to po publikacji danych o przychodach w maju. Te co prawda rok do roku wzrosły o 6 proc. i osiągnęły poziom 475,2 mln zł jednak postawa inwestorów wyraźnie wskazuje, że oczekiwania wobec firmy były jednak nieco większe.