Ponad 2,5 proc. stracili w poprzednim tygodniu (średnio) inwestorzy, którzy oszczędności lokują na rynkach emerging markets. Śledzący zachowanie się giełd z tych krajów indeks MSCI EM, po kilkudniowej przecenie wrócił do poziomów oglądanych w połowie lipca i zanegował prawie całą zwyżkę rozpoczętą jeszcze w ostatniej dekadzie czerwca.
Niemoc giełd rozwijających (niewiele lepiej radziły sobie jednak również wiodące parkiety światowe) mogła trochę dziwić. W zeszłym tygodniu inwestorzy otrzymali bowiem kolejną porcję informacji świadczących o tym, że kryzys ma się ku końcowi.
Sierpniowe wskaźniki wyprzedzające koniunktury (PMI), które dość dobrze prognozują to, co za kilka miesięcy będzie się działo w realnej gospodarce (w przemyśle i sektorze usług) jednoznacznie pokazały, że w takich krajach jak Niemcy czy Francja oraz w całej strefie euro gospodarki wkroczyły już na dłużej na tory wzrostu. Z pewnym opóźnieniem powinny do nich dołączyć również państwa rozwijające się.
Szczególnie słabo, nawet na tle innych parkietów emerging markets, w poprzednim tygodniu prezentowała się giełda turecka. Straciła przeszło 8,5 proc., przez co przecena liczona od początku roku pogłębiła się do ponad 13 proc.
Spadki muszą być bardzo bolesne dla inwestorów, bo jeszcze w 2012 r. giełda w Stambule skalą i tempem wzrostów wyróżniała się pozytywnie na tle innych rynków wschodzących. Była również typowana jako jeden z potencjalnych liderów zwyżek na ten rok.