Poprzedni tydzień na rynkach kapitałowych, w tym rozwijających się, mimo że ostatecznie zakończył się niewielkimi spadkami indeksów (MSCIEMstopniał o 0,19 proc.), był bardzo ciekawy. Inwestorzy emocjonowali się danymi makroekonomicznymi, a także tym, co w czwartek powiedziała Janet Yallen, nowa szefowa amerykańskiego Fedu.

Rynkom szczególnie do gustu przypadła deklaracja, że nie zamierza zmieniać polityki poprzednika, czyli że Fed nadal będzie stymulował gospodarkę, skupując za świeżo drukowane dolary amerykańskie obligacje. Uwolniona w ten sposób gotówka, zamiast być inwestowana w Stanach Zjednoczonych, w dużej części trafia jednak na inne rynki, przyczyniając się do ich zwyżek.

Czwartkowe i piątkowe zwyżki na światowych giełdach, które były reakcją na wypowiedź Yallen, w dużej mierze zniwelowały spadki z trzech wcześniejszych dni. Ich powodem były lekko rozczarowujące w większości przypadków dane o tempie rozwoju europejskich gospodarek w III kwartale. Eksperci liczyli, że odbicie w krajach strefy euro będzie następowało nieco szybciej i będzie większe. Podobnie słabe dane napłynęły też z części europejskich rynków wschodzących, w tym z Czech. Tamtejszy PKB w III kwartale okazał się aż o 1,6 proc. mniejszy niż rok temu. Prognozy analityków zakładały spadek o 0,5 proc. Skutkowało to przeceną na giełdzie praskiej, która wcześniej, od początku października, dynamicznie zyskiwała na wartości.

W zupełnie innych nastrojach kończyli poprzedni tydzień inwestorzy w Warszawie. Ich portfele zyskały na wartości, bo polski PKB w III kwartale wzrósł rok do roku aż o 1,9 proc. wobec zakładanych 1,6 proc. W konsekwencji w czwartek i piątek nasza giełda dynamicznie zyskiwała na wartości, bijąc o kilka długości inne rynki europejskie. W połączeniu z umacniającym się złotym może to stanowić sygnał, że globalni inwestorzy finansowi znowu zaczynają myśleć cieplej o naszym parkiecie.