Tylko o 0,2 pkt. proc. fundusze unijne zwiększą dynamikę PKB w 2013 r. – wynika z najnowszych badań przygotowanych dla Ministerstwa Rozwoju?Regionalnego. To tyle, co nic, bo w latach 2009–2012 eurodotacje przyspieszały tempo rozwoju gospodarczego od 0,8 do 2,3 pkt. proc.
Bez światełka w tunelu
– Pomoc z UE przestaje od 2013 r. działać jako stabilizator koniunktury gospodarczej – podkreśla Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych, współautor badań. – Inaczej mówiąc, przestaje pełnić rolę dopalacza dla gospodarki – dodaje. Przyczyna jest prosta. W 2013 r. wciąż będziemy jeszcze wykorzystywać unijne euro na wysokim poziomie, ale już nie będzie widać przyrostów w porównaniu z poprzednim rokiem. – Oczywiście, dzięki zbudowanej infrastrukturze czy inwestycjom firm, ta pomoc także wpływa pozytywnie na rozwój gospodarczy, ale te efekty, choć będą widoczne z pewnym opóźnieniem, będą bardziej trwałe – zauważa Bukowski.
Co ciekawe, we wcześniejszych badaniach Instytutu prognozował, że wygaśnięcie unijnych eurodopalaczy nastąpi od 2014 r. – Dotychczas rząd kładł duży nacisk na przyspieszenie w wykorzystaniu funduszy UE, bo pomagało to gospodarce. Na kolejne lata zostało więc znacznie mniej środków – komentuje Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.
Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku podkreśla, że to kolejny element potwierdzający, jak trudny rok przed nami. – Będzie on nawet gorszy niż 2009 r. – uważa Borowski. – Wtedy nastąpiło szybkie odbicie, teraz nie widać żadnego światełka w tunelu, które dawałoby takie nadzieje – mówi. Podkreśla, że w 2013 r. trudno też liczyć na inne stymulatory, które oprócz funduszy UE okazały się bardzo pomocne dla gospodarki w 2009 r. – Nie będzie po raz drugi obniżenia podatków i składki rentowej, nie ma co się spodziewać o wiele korzystniejszej polityki pieniężnej czy sprzyjających eksporterom kursów walutowych – wylicza Borowski.
Zapaść inwestycji publicznych
Ekonomiści prognozują, że kurs złotego w przyszłym roku będzie się osłabiał, ale nie spadnie do tak niskich poziomów jak w 2009 r. Rada Polityki Pieniężnej z kolei może obniżyć stopy procentowe jeszcze pod koniec tego roku, ale to może nie wystarczyć. – Dla utrzymania 8–10 proc. wzrostu kredytów i umiarkowanego wzrostu gospodarczego, kluczowe jest podejście banków komercyjnych. A na razie deklarują one zaostrzenie polityki dostępu do kredytów, także hipotecznych. W tej sytuacji bank centralny oraz nadzór finansowy powinny tak działać, by nie doszło do zbyt restrykcyjnego polityki banków – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.