– Ważne jest, czy wydajemy pieniądze, w jakim tempie, ale też na co – uważa Andrzej Regulski z Instytutu Badań Strukturalnych. Jego zdaniem samorządy umieją już w ramach programów regionalnych sprawnie wydawać pieniądze unijne i realizować projekty rozwojowe. – W ostatnich latach istniała silna presja, by wydać pieniądze, by nie przepadły, a teraz trzeba się skoncentrować na tym, na jakie działy gospodarki je przeznaczać.
Jego zdaniem każdy region powinien wybrać kilka dziedzin gospodarki, które będą wspierały rozwój regionalny, i dbać o ich rozwój. – Dla Podkarpacia to może być przemysł elektromaszynowy i ponieważ jest to województwo typowo rolne – przetwórstwo rolne – tłumaczy ekonomista. Wskazuje też, że powinniśmy skończyć z wydawaniem pieniędzy tylko dlatego, że są.
Często jako negatywny przykład wskazuje się szkolenia z programu „Kapitał ludzki". Do anegdot przeszły szkolenia z równości płci dla pracownic jednego z lokalnych urzędów, kurs psiego fryzjera dla zwalnianych z pracy stoczniowców czy ogólnikowy kurs ABC przedsiębiorczości, który miał zachęcać uczestników do zakładania firm – to niektóre z opisywanych w mediach przykładów mało przydatnych szkoleń dofinansowanych z Unii.
Jak podkreśla Ireneusz Górecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych, dopłaty z Europejskiego Funduszu Społecznego wywołały wprawdzie hossę w branży szkoleń (powstały setki nowych firm), ale położyły nacisk na stronę podaży zamiast popytu, czyli potrzeb pracodawców i uczestników szkoleń. – Zamiast rynku dobrych pomysłów szkoleniowych powstał rynek „pisaczy wniosków" wyspecjalizowanych w odpowiednim przygotowaniu dokumentacji do konkursów o dofinansowanie, tak by „zaspokoić" oczekiwania urzędników – twierdzi Ireneusz Górecki.
Według Aleksandra Drzewieckiego, prezesa firmy szkoleniowej House of Skills, zdarza się, że pracodawca realizuje projekt przygotowany przed trzema laty, gdy koniunktura na rynku i jego sytuacja były zupełnie inne. Efekt? Zaplanowane wówczas szkolenia dziś są mało przydatne.