Prace nad uproszczeniami przepisów trwały od 2010 r. Przyjęty przez Brukselę pakiet ma ograniczyć biurokrację związaną z finansowaniem UE, zmniejszając obciążenia administracyjne i koszty po stronie beneficjentów (biorców dotacji) i wszystkich innych podmiotów zaangażowanych w podział i rozliczanie środków europejskich. Jak podkreśla Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu, dostęp do funduszy UE będzie łatwiejszy, począwszy od tego roku. – Nie wpłynie to jednak negatywnie na monitorowanie sposobu ich wydatkowania – zastrzega Lewandowski.
Co to za uproszczenia? Na przykład krótsze terminy na wypłaty dotacji czy krótsze terminy na przechowywanie dokumentów projektów finansowanych ze środków UE. Teraz beneficjenci będą musieli je przechowywać maksymalnie przez trzy lata, a nie przez pięć czy nawet dziesięć jak dotychczas.
Polscy eksperci od funduszy UE do zmian podchodzą jednak ostrożnie. – Komisja Europejska zawsze niesie uproszczenia na sztandarach. W praktyce wygląda to jednak różnie. Zwykle jest tak, że w niedoregulowanych obszarach Bruksela wydaje interpretacje na niekorzyść przedsiębiorców, jak i instytucji realizujących programy operacyjne – mówi „Rz" Rafał Solecki, dyrektor Małopolskiego Centrum Przedsiębiorczości. – Ważne, aby w ślad za zmianami przepisów doszło do zmiany podejścia audytorów reprezentujących KE przy kontroli regionalnych programów operacyjnych, gdyż jest ono często bardziej rygorystyczne niż przepisy w kontrolowanej materii – dodaje Solecki.
W swej oficjalnej wypowiedzi Lewandowski zastrzega jednak, że uproszczenia to ciągły proces, który wymaga regularnych działań ze strony instytucji i państw członkowskich UE. – Państwa członkowskie realizują około 80 proc. budżetu Unii, więc wszelkie starania na poziomie UE mają szanse powodzenia jedynie wtedy, gdy towarzyszą im środki wprowadzające uproszczenia na poziomie krajowym, regionalnym i lokalnym. Zachęcamy państwa członkowskie do podążania tą samą drogą i dalszego ograniczania obciążeń administracyjnych beneficjentów – mówi Lewandowski.
Na wprowadzanie zmian na poziomie krajowym zwraca też uwagę Michał Gwizda, partner w firmie doradczej Crido Taxand. – Wiele zależy od nas samych. Niestety, na ogół polscy urzędnicy mają tendencje do nadmiernej regulacji zasad rządzących pieniędzmi unijnymi. To grzech pierworodny wszystkich nowych krajów członkowskich UE – mówi „Rz" Gwizda. Przyznaje jednak, że ciężar administracyjny przy funduszach UE zmalał w porównaniu z latami 2004–2006. – Stało się tak m.in. dlatego, że uproszczeń domagali się przedsiębiorcy, wytykając absurdalne przepisy. Wciąż jednak mówimy o składaniu ton papieru i olbrzymiej liczbie załączników. Często to tylko sztuka dla sztuki, niepotrzebny bagaż administracyjny niewpływający na jakość składanych wniosków – mówi Gwizda i zwraca uwagę, że kuriozalnie najwięcej papieru jest marnowane przy składaniu wniosków na projekty proekologiczne.