Po tym, jak Polska zawetowała konkluzje Rady w sprawie zaostrzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej, krytycy tej decyzji straszyli, że może się to odbić źle na polskich staraniach o przyjazny dla naszych strategii rozwojowych budżet na lata 2014 – 2020.
Problem w tym, że projekt wieloletnich ram finansowych już dziś przyjazny dla Europy Środkowej nie jest. I to z tego samego powodu – cele klimatyczne i środowiskowe odnotowują w przedstawionym projekcie bezprecedensowy, czterokrotny względem lat 2007 – 2013, wzrost alokacji. Budżet UE na lata 2014 – 2020 ma w aż 20 proc. służyć dekarbonizacji gospodarki, która po raz pierwszy staje się oficjalnym celem budżetowym UE. Mechanizmem, który ma skierować 200 mld euro na dekarbonizację, jest tzw. mainstreaming polityki klimatycznej, czyli „zazielenianie" wszystkich polityk Unii Europejskiej – rolnej, spójności, energetycznej, badawczej, rozwoju i zagranicznej.
Po części to instrument renacjonalizacji składki członkowskiej państw-płatników do unijnego budżetu. W ramach polityki badawczej UE Polska więcej dziś wpłaca do budżetu UE, niż z niego korzysta. Winne są kryteria, które premiują najbardziej rozwinięte ośrodki. Po części to także budowanie rynku dla zachodniego przemysłu, którego część, oferując „zielone technologie", jest beneficjentem tych zmian. W obu wypadkach klimatyczna frazeologia jest tu nad wyraz użytecznym instrumentem wyhamowania transferów pieniędzy z Zachodu na Wschód. Polska, nawet bardzo chcąc, nie przestawi swej strategii wzrostu na wysokie technologie, zanim nie wybudujemy brakującej twardej infrastruktury. A to właśnie twarde cele rozwoju regionalnego będą ofiarą „zazieleniania" budżetu UE. Mechanizmy nowych polityk będą ustawione tak, by skierować strumień pieniędzy z powrotem do państw rozwiniętych. Kosztem Europy Środkowej. Rosnąca rola Brukseli w zarządzaniu tym procesem, słusznie krytykowana w Warszawie, będzie tego gwarantem.
Jakie priorytety
W polityce spójności priorytetem stanie się realizacja celów środowiskowych w zakresie ochrony wody, powietrza, zarządzania odpadami i emisjami przemysłowymi. 17 mld euro jest tu alokowane na obowiązkowe inwestycje w OZE i efektywność energetyczną. Na te same cele, obowiązkowo, będzie musiało być wydawane 20 proc. pieniędzy z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. W krytyce tych rozwiązań nie chodzi o lekceważenie znaczenia poprawy efektywności energetycznej jako takiej. Tocząca się debata nad dyrektywą o efektywności pokazuje jednak, że jeden scenariusz dla każdego nie jest wystarczająco elastycznym rozwiązaniem dla bardzo zróżnicowanych klimatycznie, finansowo i energetycznie państw członkowskich.
Kluczowe znaczenie dla „zazielenienia" polityki spójności będzie miał instrument Connecting Europe, który ma finansować infrastrukturę energetyczną, telekomunikacyjną i transport. Alokacja energetyczna to 9 mld euro, czyli 58 razy więcej niż poprzedni instrument TEN-E. Oznacza to, że możemy liczyć na współfinansowanie Polskiego LNG oraz rozwoju systemu przesyłu gazu, w tym połączeń z Litwą, Czechami i Baltic Pipe (razem to ok. 440 mln euro dofinansowania). Jednak lwia część funduszy na infrastrukturę sfinansuje sieci elektroenergetyczne, którymi także do polskiego systemu wlewała się będzie energia ze źródeł odnawialnych z Europy Południowej, Afryki i Morza Północnego.