Jak wynika z wyliczeń resortu infrastruktury i rozwoju w latach 2014–2020 do firm ma trafić 15,77 mld euro z nowej puli dla Polski. Oznacza to, że przedsiębiorstwa pozostaną jedną z najważniejszych grup odbiorców unijnej pomocy.
Najwięcej pieniędzy (8,3 mld euro) ma przynieść firmom program „Inteligentny rozwój", który zastąpi „Innowacyjną gospodarkę". Prawie 6,5 mld euro przewidziano łącznie w szesnastu programach regionalnych i 959 mln euro w programie „Polska wschodnia".
– 16 mld euro wydaje się wielką kwotą, ale środków unijnych dla firm zawsze będzie za mało. Popyt na nie jest ogromny i można przyjąć, że w okresie 2007–2013 otrzymał je co piąty ubiegający się. Nie należy się spodziewać, żeby w latach 2014–2020 było inaczej – mówi „Rz" Mirosław Marek, wiceprezes firmy doradczej DGA, były prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. – Pula jest naprawdę duża, ale popyt na pewno przerośnie podaż – wtóruje Kiejstut Żagun, dyrektor w firmie doradczej KPMG.
Obaj eksperci zgadzają się też, że przedsiębiorcom będzie trudniej sięgnąć po te środki. – W minionym okresie, szczególnie w programach regionalnych, finansowano dość proste inwestycje. Teraz idea jest taka, żeby realizować projekty wyrafinowane – tłumaczy Marek. – Poprzeczka jest coraz wyżej, co było widać już w latach 2007–2013, kiedy to na początku tego okresu było znacznie łatwiej pozyskać dotacje niż pod jego koniec, co wiązało się ze śrubowaniem wymagań dotyczących innowacyjności – wyjaśnia Żagun. Jego zdaniem to naturalne, że o euro z UE będzie trudniej.
Obawia się on jednak o to, aby środki z programu „Inteligentny rozwój" teoretycznie dedykowane przedsiębiorcom na pewno do nich trafiły. Głównym celem tego programu ma być pobudzenie innowacyjności gospodarki, w szczególności wzmocnienie współpracy przedsiębiorstw z jednostkami naukowymi w celu komercjalizacji wyników prac badawczych i zwiększenia prywatnych nakładów na Badania i Rozwój (B+R). – To, że chcemy zwiększać nakłady na B+R, jest słuszne. Musimy to robić, aby liczyć się w świecie, bo schemat niskie płace, niskie koszty i tani produkt już nie działa. Również nieco wymuszana współpraca między naukowcami a przedsiębiorstwami jest do przyjęcia. Tylko żeby nie skończyło się tak, że pieniądze na badania trafią głównie do jednostek naukowych, a nie do firm – przestrzega Żagun.