Takie przedsiębiorstwa prowadzą działalność gospodarczą, ale jej cel jest społeczny. Powstają nie dla zysku udziałowców, lecz by dać zatrudnienie ludziom w gorszej sytuacji społecznej, np. niepełnosprawnym, chorym psychicznie, długotrwale bezrobotnym, wychodzącym z nałogów, byłym więźniom. Takim, którym trudno znaleźć pracę gdzie indziej.
W Polsce impulsem do rozwoju tzw. ekonomii społecznej stał się finansowany przez Unię Europejską Program Inicjatywy Wspólnotowej Equal. Przy jego wsparciu powstało kilka takich przedsięwzięć pod egidą stowarzyszeń czy samorządów.
– Przedsiębiorstwo społeczne można dziś prowadzić w trzech formach: spółdzielni socjalnej, spółki z o.o. oraz działalności gospodarczej organizacji pozarządowych – mówi Izabela Rybka pracująca przy projekcie IWE „W stronę polskiego modelu gospodarki społecznej – budujemy nowy Lisków“. – Każda z nich ma jednak istotne ograniczenia.
Zdaniem Tomasza Schimanka z Akademii Rozwoju Filantropii, członka Rady Działalności Pożytku Publicznego, niedoskonałości ustawy o spółdzielniach socjalnych blokują rozwój tej formy. – Powstało ich około 130, ale większość jest słaba ekonomicznie – stwierdza. – Wynika to z przyjętych rozwiązań: spółdzielnie muszą być tworzone przez osoby od dłuższego czasu nieaktywne zawodowo i społecznie, które nie dość, że mają pracować, to jeszcze zarządzać działalnością.
Większość środowiska organizacji pozarządowych zaangażowanych w ideę przedsiębiorstw społecznych uważa, że odrębne ustawowe uregulowanie ułatwiłoby ich działalność. Dwóch ekspertów, prawnik prof. Hubert Izdebski oraz ekonomista prof. Jerzy Hausner, zainicjowało pracę nad projektem takiej ustawy. Przygotowali założenia do dyskusji.