1 listopada mija termin, kiedy instytucje finansowe powinny wdrożyć dyrektywę unijną regulującą sferę usług i działań związanych z produktami inwestycyjnymi (the Markets Financial Instruments Directive – MiFID). Problem w tym, że polski parlament nie zdążył z dostosowaniem polskiego prawa do wymagań tej dyrektywy. MiFID obejmuje przede wszystkim domy maklerskie, fundusze inwestycyjne i banki.
Wprowadzenie dyrektywy w życie powinno doprowadzić do poprawy jakości obsługi klientów. Mają być oni bardziej szczegółowo niż dotychczas informowani o produktach i związanym z nimi ryzyku.
– Spełnienie wielu wymagań – na przykład jak najlepsza realizacja zlecenia, zarządzanie konfliktami interesów czy ujawnianie zachęt – spowoduje, że działalność firmy inwestycyjnej będzie bardziej przejrzysta dla klienta – mówi Małgorzata Dłubak, rzecznik prasowy Banku BPH.
Najlepsza realizacja zlecenia oznacza, że powinno być ono wykonane w jak najkorzystniejszy dla klienta sposób, biorąc pod uwagę koszty, termin realizacji itp. Firma inwestycyjna musi też zwrócić szczególną uwagę na potencjalny konflikt interesów, jaki powstaje między firmą, osobą obsługującą klienta a klientem. Poza tym dyrektywy wymagają podawania pełnej informacji o wszelkich kosztach ponoszonych przez klientów. Przekaz marketingowy ma być jasny i nie może wprowadzać w błąd. Klient musi być świadomy, jakie zachęty stosują firmy, aby skłonić go do inwestowania w dany produkt.
Doradca powinien powiedzieć, czy dana inwestycja jest odpowiednia dla klienta z punktu widzenia jego celów finansowych. Na przykład starsza osoba – zgodnie z procedurami zapisanymi w MiFID – powinna być ostrzeżona, że nie może wkładać oszczędności w ryzykowne fundusze agresywne, jeśli nie zakłada co najmniej pięcioletniego czasu inwestycji.