To, co dzieje się na warszawskiej giełdzie, jest podporządkowane nastrojom na głównym parkiecie świata – w Nowym Jorku. Wczoraj WIG20 stracił 0,4 proc., a WIG obniżył się 0,6 proc., gdyż nastroje za Atlantykiem są bardzo złe.

Amerykański gigant finansowy Citigroup poinformował, że jego straty z inwestycji na rynku obligacji opartych na kredytach hipotecznych mogą sięgnąć 11 mld dolarów. Dla porównania, to niemal trzykrotnie więcej niż łączny zysk netto wszystkich banków w Polsce w 2006 r. Wczoraj w USA ostro taniały akcje większości banków.

Co ciekawe, banki w Polsce radzą sobie całkiem dobrze. Wczoraj indeks tego sektora stracił tylko 0,03 proc., a akcje największych – Pekao, PKO BP i BPH – wręcz drożały. Na razie branża ta jest odporna na światowe zawirowania, a perspektywy zysków są w niej dość dobre. Nie zmienia to jednak faktu, że zagraniczni inwestorzy w sytuacjach niepewności ostrożnie podchodzą do lokowania pieniędzy na rynkach wschodzących. I to sprawia, że od ubiegłego wtorku WIG20 systematycznie się obniża.

Aż 3,1 proc. straciły wczoraj akcje KGHM. Wprawdzie wyniki finansowe koncernu były bardzo dobre, ale inwestorzy już wcześniej przewidywali, że tak będzie i kupowali akcje. Teraz realizują zyski, a pomaga im w tym zniżka cen miedzi na rynkach światowych. Traciły też inne spółki surowcowe – PKN Orlen i Lotos. Najbardziej stratni byli zaś akcjonariusze Biotonu, którego akcje staniały aż 4,5 proc.

Ale niepokój panuje również wśród krajowych inwestorów. Indeksy małych i średnich spółek radzą sobie jeszcze gorzej niż WIG20. Znajdują się one znacznie poniżej poziomów lipcowych rekordów, co jest m.in. spowodowane mniejszym napływem środków do funduszy inwestycyjnych.