Wszyscy producenci substancji chemicznych w Polsce muszą je zarejestrować. W sumie dotyczy to 30 tys. substancji wytwarzanych w Unii Europejskiej. Wymóg ten nakłada dyrektywa REACH (Rejestracja, Ocena, Udzielanie Zezwoleń w zakresie Chemikaliów).
Cały proces jest wyjątkowo kosztowny. Aby zarejestrować substancję w Europejskiej Agencji Chemikaliów w Helsinkach, niezbędne są specjalistyczne badania pod kątem wpływu na zdrowie człowieka i środowisko oraz sporządzenie dokumentacji technicznej procesu produkcyjnego. Dla chemicznych potentatów, takich jak np. Ciech, oznacza to wydatek rzędu kilkunastu milionów euro. Ale wdrożenie REACH najbardziej dotknie małe firmy chemiczne.
– Wzrost kosztów dla największych przedsiębiorstw sięgnie ok. 2 proc., ale w przypadku małych firm może wynieść od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. Spotkaliśmy się z przypadkiem, gdzie będzie to aż 80 proc. – mówi “Rz” Andrzej Krześlak, ekspert z Centrum ds. REACH w Instytucie Chemii Przemysłowej. Przyznaje, że dla wielu mniejszych firm wdrożenie REACH będzie równoznaczne z zakończeniem produkcji bądź importu, ponieważ regulacja dotyczy też substancji sprowadzanych spoza UE, np. z Ukrainy czy Rosji.
Skutki zaniechania rejestracji mogą być katastrofalne. Jej brak będzie oznaczał konieczność zaprzestania produkcji. Wstępna rejestracja wyrobów rozpocznie się 1 czerwca i potrwa do 1 grudnia 2008 roku. Będzie to bezpłatne i pozwoli koszty związane z rejestracją właściwą rozłożyć na kilka lat (nawet do 2018 roku). Jeśli firma przeoczy termin rejestracji wstępnej, będzie musiała dokonać rejestracji właściwej w 2009 r. lub zakończyć produkcję. Inspekcja Sanitarna będzie przeprowadzać kontrole, które ustalą, czy wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
Tymczasem prawdopodobnie wiele małych polskich firm nadal nie wie, że ciążą na nich tego typu obowiązki. – Może być ich kilka tysięcy – szacuje Andrzej Krześlak.