– Widać, że banki centralne kładą dziś większy nacisk na podtrzymywanie wzrostu gospodarczego niż na walkę z inflacją – mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Banku Polska. Te działania mają ułatwić przedsiębiorstwom i konsumentom dostęp do kredytu i złagodzić skutki kryzysu gospodarczego.

Wczorajsze cięcia były nadspodziewanie radykalne. Europejski Bank Centralny obniżył stopy procentowe o 0,75 pkt proc., najmocniej w swojej 10-letniej historii. Bank Anglii zdecydował się na cięcie głównej stopy aż o cały punkt, do 2 proc., – najniżej od 1951 r. Jednak najradykalniej zareagował szwedzki bank, który nieoczekiwanie obniżył stopy o 1,75 pkt proc. Cięcia przeprowadzono też w Danii (o 0.75 pkt) i w Nowej Zelandii (1.5 pkt proc.)

Jednorazowe obniżki przekraczające 0,5 pkt proc. są niecodziennym zjawiskiem świadczącym o determinacji w walce z recesją. W Europie jest ona już faktem. Wczoraj ogłoszono, że gospodarka w całej Unii oraz w strefie euro skurczyły się w III kwartale o 0,2 proc. W ostatnich miesiącach do ostrych cięć doszło także w Chinach, Australii, Indonezji, Szwajcarii, Kanadzie, Korei Południowej, Czechach i na Słowacji.

Eksperci uważają, że to nie koniec redukcji stóp. Prognozują, że w strefie euro spadną z obecnych 2,5 proc. do 1,5 proc.

Cięcia stóp na świecie mogą przyspieszyć obniżkę oprocentowania przez Radę Polityki Pieniężnej. Wczoraj szef NBP Sławomir Skrzypek zapowiedział takie kroki. – Wszystko wskazuje na to, że w przyszłych latach obawy Rady nie będą ukierunkowane na inflację, ale przede wszystkim na wzrost gospodarczy – mówił wczoraj Skrzypek w TVN CNBC. Ekonomiści oczekują, że RPP obniży główną stopę NBP z 5,75 do 5,5 proc. jeszcze w grudniu, a docelowo do 3,75 proc.