Oszczędnościowe cięcia w Ministerstwie Obrony Narodowej nie ominęły wydatków na zakupy mundurów, specjalnych zapasów trwałej żywności gromadzonej na wypadek wojny, paliw do pojazdów i samolotów, a także samochodów i sprzętu komputerowego. Zamiast planowanych 876 mln zł na wyposażenie logistyczne MON za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego wyda w 2009 r. ponad 0,5 mld zł.
– Rywalizacja o zamówienia jest wyjątkowo bezwzględna. Firmy w obliczu recesji zabiegają o kontrakty samodzielnie, są mniej skłonne do tworzenia konsorcjów i dzielenia się zyskiem – obserwuje Małgorzata Golińska, rzecznik AMW.
Krzysztof Miękina, właściciel firmy Kama z Ostrowi Mazowieckiej, jeden z największych producentów polowych mundurów, mówi, że spółkom tekstylnym pracującym dla armii grozi katastrofa. Szwalnie jeszcze w styczniu były pewne dużych dostaw dla MON i policji, zakontraktowały tkaniny. Ale dziś np. Kama może liczyć najwyżej na czwartą część planowanych zamówień. Musi więc zwalniać szwaczki, a i tak pracy wystarczy zaledwie na kilka miesięcy. – Państwo karmiło nas obietnicami, a teraz pozostawiło bez pomocy – mówi prezes Miękina.
AMW właśnie przygotowuje większość tegorocznych okrojonych przetargów. Na nowe uniformy, berety, bieliznę armia wyda 217 mln zł.
W ostatnich tygodniach rozgorzała walka o kontrakty na zakup ponad 83 tys. par butów letnich. Agencji Mienia Wojskowego udało się wybrać dostawcę 60 tys. par butów za prawie 20 mln zł – ma je dostarczyć spółka PW Demar Bis Tomasza Dewódzkiego z Nowego Targu. Decyzja spowodowała jednak protesty odprawionych z kwitkiem innych producentów, m.in. giełdowego lubelskiego Protektora, który już zmniejsza produkcję i redukuje załogę, PPUH Armex z Goszczyna, Spółdzielni im. Jana Kilińskiego z Gdyni, nowotarskiej firmy Wojas.