Jest to już drugie zasilenie publicznymi pieniędzmi japońskiej gospodarki od czasu wybuchu kryzysu. W listopadzie ubiegłego roku rząd w Tokio zapowiedział wpompowanie 272 mld dolarów. Dzięki temu tegoroczny spadek PKB ma wynieść tylko 0,9 proc., a ostatnio nawet pojawiły się nikłe oznaki ożywienia.

Nowe pieniądze mają zapobiec kolejnemu spowolnieniu przed zaplanowanymi na przyszły rok wyborami powszechnymi. Z tego pakietu 3,5 bln zostanie wydane na projekty regionalne, w tym 500 mld na roboty publiczne, 1,2 bln na kredytowanie firm małych i średnich, 800 mld na ochronę środowiska.

Dodatkowo Bank Japonii zdecydował się tydzień temu pożyczyć instytucjom finansowym 10 bln jenów oprocentowanych na 0,1 proc. Sfinansowanie pakietu będzie możliwe dzięki wyemitowaniu przez Ministerstwo Finansów Japonii nowych obligacji. Oznacza to, że państwo zadłuży się w tym roku na 53,5 bln jenów, czyli prawie o 10 bln więcej, niż wcześniej planowano. Po raz pierwszy od 1946 r. zadłużenie będzie wyższe od wpływów z podatków, szacowanych obecnie na 36,9 bln jenów. Minister finansów, Hirohisa Fuji nie ukrywa, że sytuacja finansowa państwa stała się „bardzo poważna”.

Zdaniem ekonomistów gospodarka japońska jest w tej chwili w znacznie gorszym kryzysie, niż amerykańska. — Widać ogromne zaniepokojenie na rynku,że Japończycy wkrótce znajdą się pod ścianą.Zadłużenie państwa jest gigantyczne - mówił wczoraj Albert Edwards z Societe Generale. Zaś były główny ekonomista MFW, Simon Johnson że w każdej chwili zadłużenie Japonii może wymknąć się spod kontroli i okazać się niemożliwe do obsłużenia. W tym roku dług publiczny wg MFW wyniesie 218 proc PKB, za rok 227 proc., a w 2014 sięgnie 2014. Dotychczas z jego obsłużeniem nie było kłopotów, bo Japończycy są wyjątkowo oszczędni, a stopy procentowe rekordowo niskie. Ale wykupienie obligacji staje się coraz droższe. Obligacje 10-letnie emitowane na początku roku były oprocentowane na 1,3 proc.W tej chwili podrożały do 1,42 proc.