Polska przeciw dużej redukcji CO2

Unia Europejska gotowa jest na głębszą redukcję emisji CO2. Do 2020 r. możliwe cięcie o 30 proc., wobec uzgodnionych 20 proc. Polski rząd nie zamierza jednak poprzeć tego pomysłu

Publikacja: 12.12.2009 01:01

Polska przeciw dużej redukcji CO2

Foto: Fotorzepa

Z Brukseli popłynął wczoraj do uczestników konferencji klimatycznej w Kopenhadze sygnał: Unia Europejska gotowa jest na głębszą redukcję emisji dwutlenku węgla, niż wcześniej zdecydowała. Do 2020 roku może nastąpić cięcie o 30 proc., wobec już uzgodnionych w grudniu ubiegłego roku 20 proc. Ale tylko pod warunkiem, że inni światowi gracze podejmą podobne wysiłki. – Inne kraje rozwinięte muszą pójść dalej, w tym zwłaszcza Stany Zjednoczone. Czekamy na zmianę stanowisk – powiedział Fredrik Reinfeldt, premier Szwecji, kierujący do końca roku pracami UE.

Z chóru poparcia zamierza się wyłamać Polska. – Będziemy mogli dokonać kolejnego wielkiego skoku dopiero po 2020 r., gdy energetyka jądrowa zastąpi część energetyki węglowej – powiedział po szczycie UE Donald Tusk. – Nie będziemy wstrzymywać innych, którzy chcą szybszego działania – zaznaczył premier. Według niego nawet jeśli Unia zobowiąże się wraz z innymi do 30-proc. redukcji w Kopenhadze, to potem będzie musiała podzielić ten dodatkowy ciężar pomiędzy państwa członkowskie. – Jeśli ktoś jest dziś zdeterminowany, żeby iść dalej, to musi pamiętać, że inni mają mniejsze możliwości – podkreślał Tusk. Przypomniał, że ten podział dodatkowych obciążeń będzie decydowany w Unii jednomyślnie.

[srodtytul]Dobra wola to za mało[/srodtytul]

Deklaracje UE nie wystarczą jednak do osiągnięcia globalnego porozumienia w Kopenhadze. Do tej pory nie ma zgody Stanów Zjednoczonych i Australii w sprawie włączenia tych państw do protokołu z Kioto. Wczoraj Japonia zagroziła, że może wycofać się ze swoich zobowiązań zmniejszenia emisji o 25 proc. do 2020 r. – Nie ma sensu przedłużać zobowiązań z Kioto, jeśli nie przyłączą się USA i Chiny – powiedział premier Japonii Yukio Hatoyama.

Europejscy przywódcy zdecydowali wczoraj również o pomocy dla państw rozwijających się w walce ze zmianą klimatu w latach 2010 – 2012. Pomoc ma wynieść 2,4 mld euro rocznie, czyli w sumie 7,2 mld euro. Szacuje się, że w tym okresie potrzeby państw rozwijających się wyniosą ok. 7 mld euro rocznie. Resztę muszą dołożyć inne bogate kraje. Oferta unijna jest warunkowa: pieniądze zostaną wypłacone, jeśli do porozumienia przystąpią inni. Japonia już zadeklarowała, że przeznaczy na fundusz szybkiej pomocy ponad 9 mld dol.

Polska składka wyniesie do 60 mln euro. Ile dokładnie, zależy od rynkowej ceny uprawnień do emisji CO[sub]2[/sub], które rząd może sprzedawać. Na pomoc dla krajów rozwijających się ma być

przeznaczone 10 proc. dochodów ze sprzedaży. Najwięcej do funduszu włoży Wielka Brytania – 1,36 mld euro przez 3 lata. W dalszej kolejności Niemcy i Francja – po 1,26 mld euro, Szwecja – 765 mln euro, Włochy – 600 mln euro, Hiszpania – 300 mln euro. Złożyli się wszyscy, choć akcja była dobrowolna i po najbiedniejszych krajach, jak Bułgaria i Rumunia, oraz tych przeżywających poważne problemy finansowe, jak Łotwa i Węgry, nikt tego nie oczekiwał.

Początkowa składka na fundusz szybkiej pomocy nie przesądza kwot, które bogaci będą przekazywać biednym od 2013 r., czyli od wejścia w życie ewentualnego nowego porozumienia klimatycznego, zastępującego obecny protokół z Kioto. Szacuje się, że docelowo na ten fundusz klimatyczny będzie potrzebne 100 mld euro rocznie. – Ta kwota jest podawana w odniesieniu do roku 2020. Wcześniej być może to mniejsza suma – zaznacza Tomasz Chruszczow, członek polskiej delegacji na konferencję klimatyczną COP15.

Unia Europejska na razie nie zobowiązała się do żadnych kwot, jest to elementem negocjacji. Wcześniej deklarowała, że rocznie jej składka na fundusz wyniesie 2 – 15 mld euro.

Polska spiera się też z Komisją Europejską o limity emisji dwutlenku węgla dla polskich firm. W piątek Komisja ponownie wydała negatywną decyzję dotyczącą krajowego planu rozdziału uprawnień do emisji CO[sub]2[/sub] na lata 2008 – 2012 (KPRU). Polski postulat opiewający na 284,6 mln ton CO[sub]2[/sub] rocznie został odrzucony już w 2006 roku. KE wyznaczyła wtedy dla polskiego przemysłu limit 208,5 mln ton. Tę decyzję rząd zaskarżył do europejskiego Sądu Pierwszej Instancji, który przyznał nam rację we wrześniu tego roku. Sędziowie zarzucili KE przekroczenie uprawnień w ocenie polskiego programu. Komisja odwołała się od wyroku do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, i – aby dopełnić formalności – w piątek jeszcze raz odrzuciła nasz stary plan.

[srodtytul]Bruksela czeka na plan[/srodtytul]

Zgodnie z prawem dopóki ETS nie wyda decyzji, obowiązuje wrześniowy wyrok sądu pierwszej instancji. KE oczekuje, że Polska przedstawi nowy KPRU na lata 2008 – 2012. Wtedy jednak nasze zwycięstwo w sporze o limity może okazać się pyrrusowe. – Jesteśmy zobowiązani do oceniania planu na podstawie ostatnich dostępnych danych – mówi „Rz” Barbara Hellferich, rzeczniczka KE.

Poziom emisji przemysłu w 2008 r. wyniósł 204,1 mln ton, czyli był bardzo bliski prognoz Komisji, a nie początkowych postulatów Polski. Dodatkowo na naszą niekorzyść działa kryzys i gorsze prognozy wzrostu gospodarczego, które oznaczają, że Polska nie potrzebuje dodatkowych limitów. Gdyby je dostała, to i tak ich nie wykorzysta, tylko obdarowane przedsiębiorstwa sprzedadzą certyfikaty, realizując dodatkowe zyski. Komisji się to nie podoba, bo prowadzi do spadku ceny uprawnień. A cały system został wymyślony tak, aby ilość uprawnień na rynku i ich cena zachęcały firmy do obniżania emisji CO[sub]2[/sub].

Bruksela czeka więc teraz na nowy polski plan. Z piątkowej decyzji wynika, że powinniśmy go dostarczyć „bez zbędnej zwłoki”. A KE będzie miała trzy miesiące na ocenę. Ale polski rząd widzi ten problem inaczej. – Za wcześnie na decyzję. Mamy kilka miesięcy, nawet rok na dyskusję – powiedział szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz.

Wojciech Jaworski, szef Krajowego Administratora Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji, zaznacza, że Ministerstwo Środowiska nie podjęło jeszcze decyzji, jaki plan przedstawi Komisji Europejskiej.

Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu