Nieoczekiwanie stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego w sprawie pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego poparł wczoraj wicepremier Waldemar Pawlak. Podobnie jak Sławomir Skrzypek uznał, że jest nam ona niepotrzebna. – Na razie nie ma potrzeby wystąpienia o przedłużenie elastycznej linii kredytowej – powiedział Waldemar Pawlak na konferencji prasowej. – To jest polisa, tymczasem trzeba się skupić na wzroście i wykorzystaniu środków z Unii.
– Przedłużenie pożyczki byłoby zabezpieczeniem na wszelki wypadek – odparł zaś premier Donald Tusk, choć precyzyjną ocenę pozostawił ministrowi finansów. O tym, że Polska może poczekać z podpisaniem nowej umowy z MFW, przekonywał też wczoraj na konferencji wiceprezes NBP Witold Koziński. W jego ocenie nie jest ona nam w ogóle potrzebna, ale – jak zaznaczył – jeśli minister finansów uzna, że jest jednak inaczej, bank centralny jest gotowy zasiąść do rozmów. – Dobra sytuacja makroekonomiczna Polski i wysoki poziom rezerw, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosły o ok. 17 mld dol., czyli niewiele mniej niż elastyczna linia kredytowa, potwierdzają, że pieniądze z MFW nie są nam potrzebne – uzasadniał Koziński.
[wyimek]53 mln dol. rocznie musi zapłacić NBP za pożyczkę z MFW[/wyimek]
W samym NBP są jednak sprzeczne opinie w tej sprawie. Wczoraj członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Anna Zielińska-Głębocka powiedziała, że koszt przedłużenia linii jest niewielki w stosunku do wydatków NBP.
Kością niezgody są pieniądze, jakie bank centralny musi zapłacić za uzyskanie dostępu do linii – 53,3 mln dol. Kwota pożyczki – 20,58 mld dol. – powiększa rezerwy walutowe NBP. Na koniec marca sięgały one 85,2 mld dol.