Reklama

Węgrzy reformują finanse

Gdy w maju w cieniu greckiej tragedii rozgrywał się węgierski dramat, polski rynek finansowy także go odczuł. Dziś, gdy Węgrzy reformują finanse, zainteresowanie tym krajem wydaje się dużo mniejsze

Publikacja: 08.11.2010 03:36

Z perspektywy ponad sześciu miesięcy doskonale widać, że wiosenne wydarzenia nad Dunajem – seria z pozoru niefortunnych wypowiedzi, które pospiesznie dementowano – były zabiegiem PR nowego rządu, który miał uświadomić inwestorom, że Węgry mają poważny problem budżetowy i że będą go chciały radykalnie rozwiązać.

Reakcja przerosła nieco to, czego politycy oczekiwali, a na szczerości rządu w Budapeszcie ucierpiały okoliczne rynki, w tym polski. Jeszcze raz wówczas potwierdziło się, że dla większości zagranicznych graczy liczy się region, a nie pojedynczy kraj.

Po majowym załamaniu główne polskie indeksy zachowują się lepiej niż węgierski BUX. Dla warszawskiego parkietu problemy Węgier przestały być ważne tak szybko, jak się pojawiły. WIG już na początku września zaczął ustanawiać nowe tegoroczne maksima. A wskaźnik koniunktury na budapeszteńskiej giełdzie ciągle jest poniżej szczytu z kwietnia.

Od początku września, gdy węgierski rząd zaczął realizować kontrowersyjny plan naprawy finansów publicznych, BUX stoi niemal w miejscu. W ocenie zarządzających aktywami także przez najbliższe 12 miesięcy poziom węgierskiego indeksu niewiele się zmieni.

Bankom inwestycyjnym kilka tygodni zajęło przebudowanie modeli służących do wyceny wartości węgierskich firm i dostosowanie ich do nowej rzeczywistości. Wg Deutsche Banku wprowadzenie dla telekomów, banków, firm energetycznych i wielkich sieci handlowych tzw. podatku kryzysowego przy planowanej obniżce podatku dochodowego od firm zmniejsza wartość akcji Magyar Telekom o 2 proc. W tym samym czasie analitycy JP Morgan obniżyli wycenę papierów tej spółki o 7 proc.

Reklama
Reklama

O ile wiosną Polska mogła dumnie mówić, że jest zieloną wyspą Europy, o tyle teraz coraz mocniejsza jest świadomość, że sam wzrost gospodarczy to nie wszystko. Do globalnych inwestorów dociera, że my też mamy problemy z załataniem dziury budżetowej, a jeszcze większe z długiem publicznym.

Na razie nasze kłopoty wydają się mniejsze niż węgierskie. Dlatego warto obserwować to, co się dzieje nad Dunajem i jak skuteczne są węgierskie recepty. Nie jest bowiem pewne, czy nad Wisłą za jakiś czas nie trzeba będzie działać równie radykalnie.

[i] —Autor jest publicystą ekonomicznym[/i]

Z perspektywy ponad sześciu miesięcy doskonale widać, że wiosenne wydarzenia nad Dunajem – seria z pozoru niefortunnych wypowiedzi, które pospiesznie dementowano – były zabiegiem PR nowego rządu, który miał uświadomić inwestorom, że Węgry mają poważny problem budżetowy i że będą go chciały radykalnie rozwiązać.

Reakcja przerosła nieco to, czego politycy oczekiwali, a na szczerości rządu w Budapeszcie ucierpiały okoliczne rynki, w tym polski. Jeszcze raz wówczas potwierdziło się, że dla większości zagranicznych graczy liczy się region, a nie pojedynczy kraj.

Reklama
Finanse
Członek Fed wzywa do obniżki stóp. Media typują go na następcę Jerome’a Powella
Finanse
Donald Trump twierdzi, że nie planuje zwolnić szefa Fed, Jerome’a Powella
Finanse
Srebro najdroższe od 14 lat. Powodów jest kilka
Finanse
Kulawa moralność finansowa Polaków. Ponad 2/5 z nas akceptuje oszustwa
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Finanse
Trump przypuścił nowy atak na Powella. Prezydent znalazł sposób na pozbycie się szefa Fed?
Reklama
Reklama