Zachodni i południowi sąsiedzi Polski mają elektrownie atomowe

Tuż za naszą wschodnią granicą trwa swoisty wyścig o budowę siłowni atomowych

Publikacja: 21.03.2011 03:03

Z jednej strony gotowe są rosyjskie projekty inwestycji w Kaliningradzie i na Białorusi, a z drugiej

Z jednej strony gotowe są rosyjskie projekty inwestycji w Kaliningradzie i na Białorusi, a z drugiej – Litwini poszukują partnera do własnego – w Visaginie.

Foto: Fotorzepa, Szymon Laszewski Szymon Laszewski

Z jednej strony gotowe są rosyjskie projekty inwestycji w Kaliningradzie i na Białorusi, a z drugiej – Litwini poszukują partnera do własnego – w Visaginie.

W praktyce rosyjskie plany budowy dwóch elektrowni atomowych w tym jednym rejonie kontynentu to próba zdominowania rynku energetycznego trzech krajów nadbałtyckich i pomysł na rozpoczęcie eksportu energii do Polski. Sytuacja sprzyja Rosjanom, bo już sprzedają elektryczność na Litwę, a także Łotwę i do Estonii.

Poza tym drugorzędne znaczenie zdaje się mieć kwestia opłacalności inwestycji. Rosjanie kilka dni temu zawarli porozumienie z władzami Białorusi w sprawie projektu elektrowni w obwodzie grodzieńskim, oferując nie tylko technologię, ale i 9 mld dol. kredytu rozłożonego na 25 lat (Białoruś zacznie spłatę, dopiero gdy powstanie elektrownia). A w przypadku drugiego projektu w nadbałtyckiej enklawie rosyjski koncern Inter RAO nie bierze pod uwagę opinii ekspertów, że budowa elektrowni w tym rejonie nie ma sensu i nie jest potrzebna.

Dla kogo energia?

Elektrownie w rejonie Kaliningradu i Grodna będą podobne. W każdej zaplanowano po dwa bloki o mocy 1150 MW każdy. Budowa przebiegać ma dwuetapowo i – jeśli Rosjanie spełnią obietnice – obie zostaną uruchomione w niemal tym samym czasie. Pierwsze reaktory mają zacząć działać ok. 2017 r., następne – rok później.

Zatem realny scenariusz jest taki, że za sześć – siedem lat tuż przy granicach Polski i Litwy pojawi się znaczna nadwyżka energii. Każda z elektrowni będzie mogła dostarczać rocznie od 17 do 19 terawatogodzin energii. Nawet zakładając, że część popłynie na potrzeby obwodu kaliningradzkiego i Białorusi, to i tak eksport mógłby być znaczący. Dla porównania Polska wykorzystuje rocznie ok. 120 TWh.

Przedstawiciele rządów Rosji i Białorusi oficjalnie mówią o planach eksportu. Rosjanie chcą wybudować nie tylko elektrownię w obwodzie kaliningradzkim, ale stamtąd pociągnąć wielką linię energetyczną do Polski. Wstępne rozmowy Inter RAO prowadzi z Polską Grupą Energetyczną oraz spółką PSE Operator, która odpowiada za sprawne działanie najważniejszych linii energetycznych w naszym kraju i odpowiadałaby za budowę mostu energetycznego z Kaliningradem. Projekt ten nie jest jednak przesądzony, bo choć zarząd PGE mówi o zainteresowaniu importem energii, o ile będzie tania, to jednak taka decyzja miałaby przełomowy wymiar i znaczenie nie tylko ekonomiczne, ale i polityczne.

Do tej pory polskie władze starały się raczej uniezależniać od importu surowców z Rosji. Poza tym budowa linii Olsztyn – Kaliningrad to kosztowna inwestycja, bo chodziłoby nie tylko o samo połączenie, ale i rozbudowę sieci w północno-wschodniej Polsce. Nakłady szacuje się nawet na ponad miliard złotych.

Na możliwość dostaw energii na Litwę liczą też Białorusini. Może to być tym łatwiejsze, że elektrownia atomowa ma działać w rejonie Grodna, w odległości ok. 45 km od Wilna.

Litewskie obawy

W tej sytuacji obawy władz litewskich o zwiększenie uzależnienia od importu rosyjskiej (i białoruskiej) energii nie są zaskoczeniem. Zwłaszcza że Litwini od dawna planują własną elektrownię na miejsce zamkniętej z końcem 2009 r. Ignaliny. Cel tej inwestycji jest jeden – zrezygnować z importu energii z Rosji, która pokrywa obecnie niemal połowę zapotrzebowania Litwy. Stąd władze w Wilnie wskazują na zagrożenia, jakie niosą oba rosyjskie projekty. I przypominają priorytetową w Unii Europejskiej kwestię – bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Eksperci uważają, że inwestycje na Litwie oraz rosyjsko-białoruskie wzajemnie właściwie się wykluczają. Poważnym problemem dla Wilna jest brak partnera do projektu atomowego, po tym jak kilka miesięcy temu wycofał się koreański potentat i dostawca technologii – koncern KEPCO. Wcześniej niepowodzeniem skończyły się rozmowy z innymi firmami, a oficjalny przetarg zakończył się bez rozstrzygnięcia. Litwini robią, co mogą, by forsować własny projekt i zablokować białoruską inwestycję. Wysłali nawet oficjalną notę protestacyjną, obawiając się, że Białoruś nie przygotuje rzetelnie wszystkich analiz dotyczących oddziaływania elektrowni atomowej na środowisko.

Według ekspertów Litwa szczególnie potrzebuje teraz wsparcia UE dla swojego projektu. Ale uzyskanie pomocy – wobec dyskusji o bezpieczeństwie technologii nuklearnych po katastrofie w japońskiej Fukushimie – nie będzie łatwe.

Z jednej strony gotowe są rosyjskie projekty inwestycji w Kaliningradzie i na Białorusi, a z drugiej – Litwini poszukują partnera do własnego – w Visaginie.

W praktyce rosyjskie plany budowy dwóch elektrowni atomowych w tym jednym rejonie kontynentu to próba zdominowania rynku energetycznego trzech krajów nadbałtyckich i pomysł na rozpoczęcie eksportu energii do Polski. Sytuacja sprzyja Rosjanom, bo już sprzedają elektryczność na Litwę, a także Łotwę i do Estonii.

Pozostało 90% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu