Możliwe, że przy okazji publikacji bilansu za I kwartał 2011 r. NBP dokona rewizji danych, które doprowadzą do ograniczenia salda błędów – wynika z wypowiedzi Józefa Soboty, dyrektora Departamentu Statystyki NBP. – Sądzę, że dobry moment na takie dostosowania będzie przy publikacji danych za I kwartał 2011 r., w czerwcu – dodaje.
Saldo błędów i opuszczeń budzi ostatnio spore kontrowersje wśród analityków. Część z nich mówi, że dla faktycznego zobrazowania salda obrotów bieżących, któremu bacznie przyglądają się inwestorzy, należałoby zsumować je właśnie z saldem błędów i opuszczeń. Wówczas deficyt wynosiłby nie ok. 3 proc. PKB, ale nawet 7 proc. PKB. Część rynku spodziewała się, że rewizja zostanie dokonana dziś, wraz z publikacją bilansu płatniczego za IV kwartał 2010 r.
Ekonomiści wskazywali, że przekraczające 14 mld euro w skali roku saldo błędów i opuszczeń – zawierające transakcje, które nie dają się zakwalifikować do innych pozycji bilansu płatniczego – to w dużej mierze import. Ich zdaniem wskazują na to publikowane przez Niemcy dane, które mówią, że niemiecki eksport jest znacznie wyższy od polskiego importu z Niemiec – liczonego przez GUS.
Sobota temu zaprzecza i wskazuje „efekt Hamburga". – Przez ten port trafia do Polski duża część towarów z Dalekiego Wschodu. Oznacza to, że odprawiony w Hamburgu towar zostanie w polskiej statystyce zarejestrowany jako import do Polski towaru z Chin i równocześnie potraktowany przez statystykę niemiecką jako eksport towaru z Niemiec do Polski – wyjaśnia. Według niego ok. 1/5 salda błędów i opuszczeń stanowi prywatny import samochodów do Polski, obecnie w ogóle nie brany pod uwagę przez statystykę bilansu płatniczego.
Sobota zaznacza, że na poziom salda błędów nie wpływają transakcje swapowe związane np. z inwestycjami zagranicznych podmiotów w Polsce.