Konsolidację tzw. wojskowych zakładów remontowych zatrudniających obecnie 5 tys. pracowników z narodowym koncernem zbrojeniowym Bumar przewiduje rządowa strategia przekształceń w zbrojeniówce z 2007 r. Nieoficjalnie wiadomo, że w maju w rządowych kręgach przesądzono o integracji.
Na szybkie przejęcie najlepszych spółek, np. produkujących rosomaki Wojskowych Zakładów Mechanicznych w Siemianowicach, naciska Edward E. Nowak, prezes Bumaru. – Bumar nie ma sukcesów i pieniędzy, więc zaplanował skok na kasę – uważa Roman Kyzioł, lider Związku Zawodowego Pracowników Wojska w WZM.
Syndykaty nie widzą korzyści w fuzji z największym graczem w branży skupiającym już 24 spółki, zatrudniającym prawie 11 tys. ludzi, którego przychody w zeszłym roku sięgnęły 2,5 mld zł, a zysk kilkanaście milionów. W tym samym czasie siemianowicka fabryka rosomaków osiągnęła przychody 763 mln zł i zyski bliskie 25 mln zł.
– Holding nie pokazał wojskowym firmom perspektyw rozwojowych i oferty eksportowej. Przeciwnie – widzimy skutki wyniszczającej restrukturyzacji i nieudolnego zarządzania – wylicza Małgorzata Kucab, liderka ZZPW. Związkowcy są więc zdecydowani zablokować fuzję.
Zakłady tzw. remontówki kiedyś skoncentrowane były na serwisie poradzieckiego sprzętu. Coraz więcej tych niedawno skomercjalizowanych państwowych spółek produkuje jednak nowoczesne wyposażenie czy elektronikę, jak m.in. wojskowe zakłady łączności czy ambitne Wojskowe Zakłady Uzbrojenia w Grudziądzu. Przejęcie kilku z nich to szansa na rozruszanie innowacji w Bumarze.