O ponad cztery punkty procentowe zmniejszyły się w ciągu minionych dwudziestu lat obciążenia naszych płac netto równego minimum socjalnemu. Najniższy poziom odnotowano w 2009 roku - 58,45 proc. W ubiegłym roku znów zaczęły rosnąć ze względu na wzrost inflacji.
W pierwszym okresie transformacji wysokość podatków, składek i danin jakimi obarczano nasze pensje rosły do ponad 77 proc., aby potem systematycznie spadać do 68,64 proc. w 2001 roku. Na początku XXI wieku obciążeń znów zaczęło przybywać - w 2003 roku państwo pobierało już haracz od naszych płac sięgający 74 proc. Od tego czasu - z wyjątkiem lat 2005-6 - systematycznie spada.
- Obciążenia wynagrodzeń netto równych minimum socjalnemu zmieniały się z dwóch powodów - ocenia Kamil Zubelewicz z Collegium Civitas, zajmujący się analizą obciążeń wynagrodzeń. - Pierwszym czynnikiem były zmiany stawek nominalnych, czyli np. na ZUS, drugim wzrost cen, który powodował spadek realnej wartości kwoty wolnej od podatku.
Zubelewicz wyjaśnia, że wzrost obciążeń w latach 1992-1994 można porównać do wzrostu akcyzy, zaś spadek w kolejnych latach następował równolegle do wzrostu liczby miejsc pracy. - Spodziewam się, że w tym roku z uwagi na rekordowy poziom inflacji obciążenia znów będą wyższe niż przed rokiem - zaznacza ekspert Collegium Civitas.
Aleksander Łaszek z fundacji FOR uważa, że blisko 60 proc. obciążenie wynagrodzeń najbiedniejszych Polaków to bardzo dużo. - Biorąc pod uwagę fakt, że mamy bardzo wysokie zasiłki chorobowe i renty, tak wysokie obciążenia stanowią nikłe bodźce do podejmowania pracy - twierdzi ekonomista. Charakterystyczne jest to, że w Polsce znacznie wyżej opodatkowane są pensje najniżej zarabiających grup zawodowych.