Pracownicy Europejskiego Urzędu Papierów Wartościowych i Rynków (ESMA) odwiedzali od początku listopada — i będą to robić w grudniu — biura trzech największych: Standard & Poor's, Moody's i Fitch, a takie mniejszych. Ich inspekcje nabrały większego znaczenia po zapowiedzi w poniedziałek przez S&P, że może obniżyć ocenę 15 krajów strefy euro, co było posunięciem bez precedensu przed unijnym szczytem w sprawie rozwiązania kryzysu długu.
Niektórzy przedstawiciele strefy euro twierdzą, że agencje te przyczyniły się do pogłębienia kryzysu. Christian Noyer z rady EBC stwierdził, że metodologia S&P stała się bardziej polityczna i mniej związana z podstawowymi danymi ekonomicznymi.
- Opublikujemy raport o wyniku naszych pierwszych inspekcji w agencjach ratingowych — zapowiedział rzecznik ESMA i dodał, że opracowanie pojawi się najpóźniej w kwietniu. — Nasi inspektorzy oceniają, jak agencje pracują i jak dochodzą do swych ocen. Jeśli znajdziemy jakieś nieprawidłowości czy wykroczenia, to ESMA może wymierzyć im grzywny, zawiesić ich oceny, a nawet cofnąć im licencje.
Instytucja ESMA z siedzibą w Paryżu powstałą w tym roku jako główny organ nadzorczy agencji ratingowych, a jego inspekcje są pierwszym zdecydowanym działaniem wobec branży, której decyzji nikt dotąd nie odważył się zakwestionować. W ramach kontroli pracownicy urzędu mogą zwracać się o udostępnienie im dokumentów przedstawiających sposób, w jaki dana agencja doszła do decyzji np. obniżenia oceny danego kraju.
ESMA nie jest w stanie podważyć konkretnych decyzji, np. obniżenia wiarygodności kredytowej, ale może ukarać agencję ratingową, jeśli znajdzie jakiekolwiek uchybienia w stylu jej pracy. — Muszą udowodnić zdrową procedurę oceniania, w której nie ma sprzeczności interesów, a także właściwe przepisy wewnętrzne — stwierdził rzecznik ESMA. — Nie badamy każdej decyzji tych agencji, zadaniem ESMA jest zapewnienie, by agencje przestrzegały reguł — dodał.