Świat pełen niepewności

Polska ma szanse na rozwój gospodarki,nawet w czasach kryzysu. Trzeba jednak bacznie obserwować rynek - mówi Andrew Burns Andrew Burns, dyrektor działu badań i analiz Banku Światowego, autor raportu „Perspektywy gospodarcze dla świata 2012"

Publikacja: 21.01.2012 12:35

Świat pełen niepewności

Foto: Bloomberg

Czy dzisiaj bycie w strefie euro jest korzyścią, czy kłopotem?

Nie ma co ukrywać euro przechodzi przez bardzo ciężki okres. I w pewnym sensie zapominamy już, że jest to nadal nadzwyczaj udany eksperyment. Widać przecież jak bardzo Grecy dzisiaj bardzo się opierają przed opuszczeniem eurolandu. Euro zostało wprowadzone bez żadnych większych problemów, ludzie zaakceptowali je jako walutę i widać, że Grecy dzisiaj bardzo się opierają przed usunięciem ich ze strefy euro. Moim zdaniem nadal ma bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę krajów, które je przyjęły. Tak samo jak sukcesem jest jednolity rynek. Nie wydaje mi się również, żeby strefa euro była bardziej zróżnicowana, niż strefa dolarowa. W Stanach Zjednoczonych są znacznie większe kontrasty, niż te które występują pomiędzy krajami używającymi wspólnej waluty.

Ale to prawda. Jest to bardzo trudny okres dla strefy euro, zwłaszcza dla Grecji, która musi zmagać się z ogromnym stresem. Ale nie mam żadnych wątpliwości co do przyszłość euro. Jestem o nią spokojny.

W raporcie „Perspektywy gospodarcze dla świata 2012" nie ukrywa pan, że czekają nas bardzo trudne czasy. Recesja w strefie euro, problemy z napływem kapitału na rynki rozwijające się, obniżenie prognoz wzrostu dla wszystkich. Co pana zdaniem w takiej sytuacji powinna zrobić Polska, aby choć trochę uchronić przed niekorzystnym wpływem kryzysu to, co udało nam się osiągnąć przez ostatnie lata wzrostu. Żeby nasz „wyspa" pozostała „zielona"?

To prawda. Żaden kraj nie uchroni się niekorzystnymi skutkami światowego kryzysu. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, co pozwoliło Polsce osiągnąć tak dobre wyniki w przeszłości, zapewne te same czynniki pozwolą utrzymać wzrost w przyszłości. Nacisk na dobre szkolnictwo, reformy strukturalne, utrzymanie konkurencyjności gospodarki w dłuższym okresie czasu, żeby. To wszystko są sekrety polskie go wzrostu. Niestety trzeba będzie w najbliższym czasie połknąć kilka gorzkich pigułek, przeprowadzić trudne reformy.

Które z tych reform są najpilniejsze?

Zapewne te wszystkie, o których mówimy w kontekście innych krajów — przyjrzenie się zadłużeniu, poddanie banków dodatkowym stress testom...

To wszystko przecież robimy. A mimo to polska waluta została surowo ukarana przez rynek. Mamy dobre wyniki, dobre prognozy, nikt i nas nie mówi o recesji, a złoty osłabł praktycznie najbardziej wśród wszystkich walut w regionie?

To efekt jednej z głównych cech tego kryzysu — wielkiej niepewności i panicznej ucieczki od ryzyka. Mamy więc bezpieczne przystanie — szwajcarskiego franka, dolara amerykańskiego, japońskiego jena, koronę szwedzką. To był ogólny trend i złoty się mu poddał. Nie mam przy tym żadnych wątpliwości, że w dłuższym okresie czasu złoty znów stanie się walutą godną zaufania. Pamiętam, jak 5 lat temu za euro też straciło bardzo do dolara.

W raporcie pokazuje pan kraje, gdzie jest bardzo wysoki udział zagranicznych banków w tym sektorze. W Polsce sięga on połowy rynku. Czy sądzi pan, że taka sytuacja stwarza zagrożenie?

Nie, nie. W przypadku Polski, to raczej uznanie zagranicy, że w waszym kraju są aż takie możliwości rozwoju. Ale z drugiej strony może jednak okazać się potencjalnym kanałem, którym kryzys zakradnie się do Polski. Trzeba więc dobrze obserwować sytuację. Z tego co wiem Narodowy Bank Polski jest w nieustannym dialogu z przedstawicielami lokalnego rynku bankowego oraz przedstawicielami zagranicznych banków i z tego co się orientuję nie ma żadnych powodów do obaw. Polska jest dla zagranicznych banków miejscem, gdzie mogą robić dobry biznes, potrzebują zysku, który u was wypracowują i wykorzystują te środki to wzmocnienia własnej pozycji. To zdrowy układ. Jest więc wiele powodów, aby twierdzić, że z tej strony nie powinno się pojawić żadne niebezpieczeństwo. Kiedy pisałem o potencjalnych zagrożeniach z tego tytułu, chodziło mi o podkreślenie, że w niektórych krajach istnieje potencjalne ryzyko z tego tytułu, bo banki mogą zostać zmuszone do wycofania się z jakiegoś rynku. Ale w żadnym wypadku nie miałem na myśli Polski.

Zapewne wie pan o Inicjatywie Wiedeńskiej. Jej powstanie pomogło bardzo naszemu regionowi w latach 2008/9 kiedy wybuchł kryzys finansowy. Czy pana zdaniem Europa Środkowa i Wschodnia mogą liczyć, że gdyby zaistniała taka potrzeba i tym razem możemy liczyć na Inicjatywę Wiedeńską?

Wiem, że w Waszyngtonie w Banku Światowym rozmawia się na ten temat. Tak samo jak jest tam zrozumienie waszych problemów bo system bankowy zachodnioeuropejski i wschodnioeuropejski system bankowy są ze sobą powiązane Dlatego ten problem jest cały czas pod obserwacją, żeby kryzys nie zmienił sytuacji, która jest korzystna dla obydwóch stron.

W raporcie wspomina się o dwóch krajach, które mogą ogłosić niewypłacalność. Pierwszy to oczywiście Grecja. A drugi?

Specjalnie nie podawaliśmy nazw krajów. Ale uważam, że taka możliwość jest prawdopodobna.

Pisze pan również, że istnieje ryzyko dużego spadku cen surowców. Tyle, że w przypadku ropy naftowej nie ma analityka, który by nie uważał, że jej ceny pójdą w górę. Dlaczego, pana zdaniem ropa będzie taniała?

Według naszych analiz cena ropy naftowej będzie spadała, także w roku 2020 za baryłkę zapłacimy 80 dolarów. Ta cena została wyliczona na podstawie wielu wskaźników, wśród których jednak najważniejsze są — popyt i to jak będzie się on zmieniał w najbliższych latach. Drugi czynnik, to strona podażowa i koszt produkcji baryłki ropy. Stwierdziliśmy również, że gdyby cena ropy wahała się po uwzględnieniu inflacji w granicach 80-100 dolarów za baryłkę, to z jednej strony kraje ją wydobywające będą miały satysfakcjonujący zysk i to na takim poziomie, że będzie się opłacało i szukać nowych złóż i inwestować w produkcję. Poza tym widać, że tak wysokie ceny ropy, jakie mamy dzisiaj wyraźnie spowalniają wzrost popytu, przynajmniej w krajach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, gdzie spada on wyraźnie w ciągu ostatnich 4 lat. Przy tym obecna bardzo wysoka cena Z drugiej strony jeszcze dodatkowo zachęca do poszukiwania alternatywnych źródeł energii. Wiem, że coraz popularniejsze staje się wydobywanie ropy naftowej ze złóż łupkowych i że takie plany są także w Polsce. W Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie jest to już na porządku dziennym. Dodatkowo jeszcze w ostatnich latach dodatkowe dostawy ropy pochodziły z krajów, które nie należą do OPEC. I ten trend także się będzie utrzymywał.

Ale ceny ropy są dzisiaj dobrze ponad 100 dolarów za baryłkę. Mówi się, że jeśli Iran nawet tylko spróbuje zamknąć cieśninę Ormuz ropa poszybuje do 150 dolarów za baryłkę. Jak się to ma do pana prognoz?

To prawda. W cenie ropy naftowej mamy silne czynniki polityczne — sytuację na Bliskim Wschodzie i w Afryce Połnocnej, możliwe embargo na dostawy ropy z Iranu. To wszystko powoduje, że istnieje poważne ryzyko nagłego wzrostu cen. Ale w dłuższym okresie czasu nie jest to coś, co mi spędza sen z powiek. I nie wydaje mi się, żeby ropa mogła trwale podrożeć ponad obecny poziom cen.

Kilka dni temu Arabia Saudyjska podniosła cenę ropy zapisaną w budżecie z 60 dolarów do 100 dolarów. Jak pan sądzi, jaki mógł być tego powód? Przekonanie, że jednak napięcie wokół Iranu będzie długotrwałe?

Trudno mi powiedzieć co mogło być powodem takiego zapisu w saudyjskim budżecie. Jest jednak oczywiste, że jeśli OPEC za wszelką cenę będzie starał się obronić cenę 100 dolarów za baryłkę, może to jednak okazać się niezwykle trudne. I jednym z największych dzisiaj wyzwań dla krajów eksportujących ropę naftową jest to, że zależnie od tego jaką cenę ropy zapisali w budżecie, to albo mają pieniędzy w bród, albo mają ich zbyt mało. Nie wiem, co motywowało Saudyjczyków.

Czy mogły być to jakieś dodatkowe inwestycje? Przed paroma dniami rozmawiali z Chińczykami o zainwestowaniu ponad 200 miliardów dolarów w poszukiwanie i wydobycie ropy?

Czy dzisiaj bycie w strefie euro jest korzyścią, czy kłopotem?

Nie ma co ukrywać euro przechodzi przez bardzo ciężki okres. I w pewnym sensie zapominamy już, że jest to nadal nadzwyczaj udany eksperyment. Widać przecież jak bardzo Grecy dzisiaj bardzo się opierają przed opuszczeniem eurolandu. Euro zostało wprowadzone bez żadnych większych problemów, ludzie zaakceptowali je jako walutę i widać, że Grecy dzisiaj bardzo się opierają przed usunięciem ich ze strefy euro. Moim zdaniem nadal ma bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę krajów, które je przyjęły. Tak samo jak sukcesem jest jednolity rynek. Nie wydaje mi się również, żeby strefa euro była bardziej zróżnicowana, niż strefa dolarowa. W Stanach Zjednoczonych są znacznie większe kontrasty, niż te które występują pomiędzy krajami używającymi wspólnej waluty.

Pozostało 90% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli