Zdaniem amerykańskiego sekretarza skarbu, Timothy Geithnera Europejczycy przede wszystkim muszą zdecydować się na jakieś posunięcie, które w oczach świata ich uwiarygodni. To stwierdzenie rozjuszyło niemieckiego ministra finansów, Wolfganga Schaeuble, który przypomniał porozumienie w sprawie drugiego pakietu pomocowego dla Grecji wartego 130 mld euro. — Odrobiliśmy naszą pracę domową — powiedział Schaeuble i wskazał na zmniejszające się spready w europejskich obligacjach, co jego zdaniem jest dowodem, że Europa znalazła się na właściwej drodze. —Dodatkowo jeszcze cięcie wydatków budżetowych i bardziej elastyczne rynki pracy będą wsparciem dla wzrostu PKB i umocnią euro. — Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie odzyskać zaufanie — przekonywał niemiecki minister finansów.
W tej sytuacji, kiedy rozdźwięk między US i Europą jest coraz większy i było bardzo trudno rozmawiać na temat kluczowych spraw, a przede wszystkim dofinansowania Międzynarodowego Funduszu Walutowego, na co nalega sam fundusz, ale i Europa. Przedstawiciele krajów rozwijających się narzekali, że twarda postawa Amerykanów utrudnia podjęcie decyzji przez najbogatsze i największe kraje rozwijające się. — Opory czy sceptycyzm tak dużego kraju, jak USA są poważnym utrudnieniem zwłaszcza w sytuacji, kiedy w G20 odejmujemy decyzje na zasadzie konsensusu — mówił przedstawiciel Brazylii w MFW, Nogueira Batista. Ale i brazylijski minister finansów Guido Mantega po spotkaniu grupy BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny) nie ukrywał, że to ugrupowania skłania się ku opinii amerykańskiej: Europa musi jeszcze coś zrobić, żeby zasłużyć na pomoc świata. Przy tym BRIC chce jeszcze coś „ugrać" przy tej okazji. Mówią tak, dołożymy pieniędzy do MFW, jeśli kraje rozwinięte dotrzymają zobowiązań z 2010 roku, kiedy to obiecały, że będą miały więcej do powiedzenia w sprawie tego jak dzisiaj jest zarządzany fundusz.
Odchodzący prezes Banku Światowego, Robert Zoellick też solidaryzuje się z Amerykanami i BRIC. — To oczywiste, że inne kraje chcą najpierw zobaczyć, że Europa wykłada własne fundusze. Tyle, że każdy chyba rozumie, że to czy Europie uda się wyjść z kłopotów czy też nie jest ważne dla całego świata. Niespodziewanie do nacisków na Europę przyłączyli się jeszcze Japończycy. —Europa musi nam pokazać jak zamierza doprowadzić do końca tego kryzysu, abyśmy byli gotowi do rozważenia naszego wkładu finansowego — mówił minister finansów Japonii, Jun Azumi. To zaskakujące stwierdzenie, bo jeszcze w ostatni czwartek Japończycy byli gotowi wesprzeć MFW dodatkowymi 50 mld euro.
Tyle, że Meksykanie są zdeterminowani, aby konferencja miała jakiś sukces. Do rozmów włączył się prezydent kraju — Felipe Calderon, który zaprosił na rozmowy Geithnera, Christine Lagarde — szefową MFW, oraz ministra finansów Kanady, Jima Flaherty który wcześniej apelował do kanclerz Angeli Merkel, aby traktowała bardzo poważnie rolę lidera, jaką w tym kryzysie przyjęły na siebie Niemcy. Calderon ma świadomość, że nadchodzący tydzień będzie dla Europy szczególnie trudny w sytuacji, kiedy parlamenty Niemiec i Finlandii mają zaakceptować pomoc dla Grecji.