Spotkanie unijnych ministrów ds. europejskich w Luksemburgu było wczoraj okazją do prężenia muskułów i stawiania ostrych żądań. W dyskusji nad nowym wieloletnim budżetem UE na lata 2014 – 2020 stawką dla Polski jest nawet 80 mld euro funduszy na drogi, koleje i inną potrzebną nam infrastrukturę. Jednak kryzys gospodarczy sprawił, że dominującym motywem stały się oszczędności. Płatnicy netto chcą płacić mniej do wspólnego budżetu, a w szczególności chcą zaoszczędzić w tych przegródkach, z których dostają relatywnie mniej pieniędzy. Pierwszym kandydatem do cięć jest polityka spójności.
– Wydatki na ten cel muszą być ograniczone – mówił wczoraj przedstawiciel Francji. Prezydent Nicolas Sarkozy w czasie kampanii wyborczej przekonywał, że unijny budżet musi być mniejszy niż 972 mld euro zaproponowane przez Komisję Europejską.
Ponieważ Francja domaga się zachowania bez zmian wydatków na dopłaty bezpośrednie dla rolników, których jest głównym beneficjentem, to logiczne jest, że oszczędności muszą dotknąć polityki spójności.
Polska od miesięcy stara się, aby nasz postulat o większe pieniądze na politykę spójności nie był traktowany jako egoistyczny apel kraju zapatrzonego w swoje miliardy euro. Dlatego szafuje argumentami o inwestycyjnym charakterze funduszy unijnych, w czym ma wsparcie polskiego komisarza w UE.
– Ponad 40 proc. inwestycji realizowanych w naszej części kontynentu jest współfinansowanych przez Unię. Bez unijnych funduszy nie byłoby inwestycji – podkreślał Janusz Lewandowski. Rząd próbuje montować koalicję biednych i na razie mu się udaje. Powstrzymał próbę rozbicia jedności regionu przez takie kraje, jak np. Niemcy, które proponowały zasadę ustalenia maksimum unijnych funduszy w nowym okresie budżetowym na poziomie dla pojedynczego kraju nie większym niż w latach 2007 – 2013.
To oznaczałoby więcej pieniędzy dla państw bałtyckich, ale mniej dla Polski, i w sumie dałoby mniejsze wydatki na całą politykę spójności. Na razie próba jest nieudana. 13 państw z grona tzw. przyjaciół polityki spójności podpisało wspólną deklarację sprzeciwiającą się oszczędnościom w tej dziedzinie. – Ważne, żeby ta solidarność do końca działała. Ale na pewno trzeba się będzie liczyć z kolejnymi próbami podziału – mówił Mikołaj Dowgielewicz, sekretarz stanu ds. europejskich. Pod deklaracją podpisały się: Polska, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowenia, Malta, Bułgaria, Rumunia, Grecja, Portugalia i Chorwacja (wejdzie do UE od 1 stycznia 2013 roku).
Na szczycie UE w czerwcu kierująca dziś pracami wspólnoty Dania chce przedstawić kompromis w sprawie budżetu. Na razie bez liczb. Na te przyjdzie czas w drugiej połowie roku. Kopenhaga czeka na ustabilizowanie sytuacji politycznej po wyborach we Francji. Polsce zależy, aby nie było w nim żadnych deklaracji przesądzających, w których częściach budżetu mają być dokonywane cięcia.
– Oszczędności nie mogą uderzać w najbiedniejszych, z korzyścią dla najbogatszych. Jeśli budżet ma być mniejszy, to tnijmy wszędzie proporcjonalnie – postulował Dowgielewicz. To nie do przyjęcia dla państw, które chcą zachowania nietkniętej polityki rolnej.