Najwięksi optymiści spodziewali się, że nasz kraj podczas trwającego trzy tygodnie turnieju odwiedzi nawet milion fanów piłki nożnej z zagranicy. Pierwsze nieoficjalne szacunki pokazują, że było ich niemal o połowę mniej. Może się okazać, że nasza gospodarka najwięcej zyskała podczas samych przygotowań do Euro 2012.
– To był dobry katalizator, żeby przyspieszyć inwestycje publiczne – mówi Paweł Borys, dyrektor zarządzający w PKO BP. Jego zdaniem wzrost PKB był w ostatnich 2–3 latach o 0,5–1 pkt proc. wyższy właśnie dzięki przygotowaniom do turnieju.
Same mistrzostwa znacząco nie poprawiły wskaźników gospodarczych. – Oczekiwania co do takich wydarzeń zawsze są duże, ale ich wpływ na gospodarkę marginalny – przyznaje Adam Antoniak z Banku Pekao. Ekonomiści liczą, że do wzrostu PKB Euro 2012 dodało najwyżej 0,2–0,3 pkt. proc. Adam Czerniak z Kredyt Banku szacuje, że zagraniczni turyści wydali w Polsce ok. 900 mln zł. Skalę wzrostu czerwcowej konsumpcji pokażą dzisiejsze dane GUS o sprzedaży detalicznej. Według średniej prognoz w ankiecie „Rz" sprzedaż była wyższa o 9,1 proc. niż rok temu wobec 7,7 proc. wzrostu w maju. Wydatkom turystów z zagranicy sprzyjał m.in. słaby złoty.
Są tacy, którzy na turystach skorzystali bardziej niż inni. To producenci sprzętu RTV, browary, producenci napojów i żywności czy branża reklamowa. Handel na czas turnieju ożywił się przede wszystkim w miastach, gdzie odbywały się mecze i tam, gdzie trenowały ekipy.
Największe obawy ekonomistów budziło to, że na czas turnieju mocno wzrosną ceny. Tak się jednak nie stało. W kategorii restauracje i hotele, czyli tej, gdzie oczekiwano drożyzny, w czerwcu ceny wzrosły tylko o 0,4 proc. w porównaniu z majem. To mniej niż średnio w tym samym miesiącu w ostatnich pięciu latach. Ekonomiści efekt Euro 2012 na inflację szacowali na ok. 0,2–0,3 proc. – W rezultacie ceny były wyższe o 4,3 proc. niż rok temu, ale wpływ turnieju na inflację praktycznie jest zerowy – mówi Czerniak.