Konsensus prognoz wzrostu polskiej gospodarki jest ciągle oparty na wierze w (kolejny, wzorem 2009 roku) szczęśliwy zbieg okoliczności i tym samym ciągle jest zbyt optymistyczny. Tym razem rzeczywistość może się okazać zdecydowanie mniej różowa, a polska gospodarka pomimo oddalenia obaw przed rozpadem strefy euro i kryzysem finansowym może niebawem znaleźć się w recesji.
W strefie euro ciągle nie udało się wygenerować przyzwoitego ożywienia
Dla jasności, nie chodzi nam jedynie o „techniczną recesję" (dwa kwartały spadku PKB – według definicji, która krąży w przestrzeni medialnej). Ta prawdopodobnie rozpoczęła się już w III kwartale tego roku. Przy braku tradycji, jak to ma choćby miejsce w USA, gdzie oficjalnie ogłasza się początek i koniec recesji, i przy wątpliwej jakości danych odsezonowanych recesja techniczna jest w Polsce trudno weryfikowalna.
Oczekujemy zatem również, że PKB spadnie w ujęciu rocznym w I połowie 2013 roku. Będzie to oznaczało ogólnogospodarcze obniżenie aktywności ekonomicznej, spadki zatrudnienia, wzrost bezrobocia oraz wyraźny wpływ na procesy dezinflacji w Polsce (obniżenie inflacji bazowej) – nie oczekujemy drobnej czkawki, tylko logicznych następstw spowolnienia, w jakie weszła polska gospodarka dobre dwa, trzy kwartały wcześniej. Jakie obserwacje pchają nas w stronę tak negatywnego scenariusza?
Stagnacja w strefie euro
Mimo podtrzymania integralności unii monetarnej w strefie euro ciągle nie udało się wygenerować przyzwoitego ożywienia gospodarczego. Prawdopodobnie dzięki gotowości EBC do skupu obligacji rządowych „ubezpieczono" rynki finansowe przed kolejnym kryzysem, jednak popyt na kredyt ciągle nie rośnie, zmniejsza się zaangażowanie grup bankowych na rynkach innych niż macierzyste – kontynuowana jest tzw. polityka delewarowania. Krajom peryferii ciągle daleko do ustabilizowania sytuacji na rynku pracy czy rynku nieruchomości. Nawet gospodarka niemiecka wyraźnie odczuwa ubytek popytu z peryferii oraz spowolnienie w Azji.