Reklama

Polsko-polska bitwa o Anglię

Opozycja domaga się, by rząd Tuska zaczął na serio rozmawiać z Wielką Brytanią oraz walczył nie tylko o wysokość środków dla Polski

Publikacja: 27.11.2012 02:05

Polsko-polska bitwa o Anglię

Foto: AFP

Bitwa o Anglię – tak w skrócie można określić spór, jaki rozgorzał w Polsce jeszcze przed rozpoczęciem unijnego szczytu w sprawie budżetu na lata 2014–2020, a teraz tylko się nasili.

Premier Donald Tusk i jego współpracownicy przekonywali, że to głównie z winy premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona Polska może otrzymać mniej pieniędzy, niż oczekiwała. PiS odpowiadało, że Cameron jest sojusznikiem, który Polsce nie chce niczego zabrać.

Szczyt nie rozstrzygnął sporu. Cameron nie złożył publicznie deklaracji, jaką mieli otrzymać od niego wcześniej politycy PiS – że Londyn nie chce cięć kosztem Polski. Zarazem w Brukseli okazało się, że nie tylko premier Wielkiej Brytanii stoi na przeszkodzie korzystnego dla nas porozumienia. Postulaty daleko idących cięć zgłaszali również przywódcy Szwecji, Holandii, a nade wszystko kanclerz Niemiec Angela Merkel.

To wszystko sprawia, że polska bitwa o Anglię potrawa co najmniej do kolejnego szczytu. Opozycja domaga się od rządu poważnych rozmów z Londynem na temat budżetu. PiS chce, by Tusk potraktował Camerona jak dokładnie takiego samego partnera jak Merkel.

Rząd jednak pomysł z góry odrzuca. – Nie mamy wspólnych interesów. Tego tylko brakowało, żebyśmy przed europejską opinią publiczną stali się rzecznikami brytyjskiego rabatu – mówi „Rz" jeden z dyplomatów.

Reklama
Reklama

Takie stawianie sprawy może zaskakiwać. Na negocjacjach budżetowych świat się nie kończy. W Unii nieraz będą miały jeszcze miejsce spory, w których Warszawa i Londyn znajdą się po tej samej stronie barykady. Czy warto dziś zrażać sobie Brytyjczyków?

Wątpliwości co do naszej strategii negocjacyjnej wyraża już nie tylko opozycja, ale i koalicyjne PSL. Były lider ugrupowania i wicepremier w rządzie Tuska Waldemar Pawlak publicznie skrytykował sposób ich prowadzenia. Wczoraj w TVN24 mówił: – Jeśli gramy o całość, to i tak zawsze kończy się ustępstwami. Jeśli na początku ustępujemy, to potem nie ma pola do negocjacji.

Dodał, że złym sygnałem był np. niedawny wywiad minister rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej (dla „Gazety Wyborczej"), w którym z lekceważeniem odnosiła się do polityki rolnej i dopłat. PSL domaga się teraz, by w dalszej fazie negocjacji rząd większy nacisk położył na pieniądze dla rolników (bo dotąd walkę o nie pozostawił raczej Francji, samemu skupiając się na obronie wydatków na politykę spójności). Mówił o tym „Rz" Jarosław Kalinowski, człowiek numer 2 w PSL.

Z kolei PiS domaga się, by rząd walczył nie tylko o jak najwyższą kwotę środków unijnych, które mamy otrzymać w latach 2014–2020, ale też zdecydowanie zwalczał pomysły, które pojawiły się w ostatniej propozycji przewodniczącego Rady UE Hermana Van Rompuya. Takie jak np. nakaz wydania co najmniej jednej piątej środków z UE na kwestie związane z klimatem, coroczny przegląd efektywności wydatków czy zniesienie kwalifikowalności VAT (nie można by go było sfinansować z pieniędzy europejskich, co podniosłoby koszty inwestycji).

– Może się ostatecznie okazać, że skupieni na walce o 300 mld na politykę spójności przegramy na innych polach – podkreśla poseł PiS Krzysztof Szczerski.

Ziobro: Tusk na własne życzenie wyzbył się ważnych atutów negocjacyjnych

Finanse
Otwarta droga pomocy Ukrainie. Aktywa Rosji zamrożone bezterminowo
Finanse
Walka o zamrożone aktywa. Bank Rosji grozi Unii Europejskiej
Finanse
Zamrożone aktywa, ale roszczenia gorące. Tak Kreml chce zastraszyć Europę
Finanse
Osiem tysięcy wierzycieli Cinkciarza. Syndyk prześledzi księgi rachunkowe spółki
Finanse
BIK w centrum innowacji: dane i edukacja napędzają rozwój sektora
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama