Społeczeństwa są już na skraju wyczerpania bardzo trudnymi i bolesnymi reformami, których końca nie widać. Bo słyszą, że znów będzie trudny rok dla wszystkich. Jednak jest nadzieja, że w drugiej połowie 2013 r. zacznie być odczuwana stabilizacja. Zacznie, pod warunkiem że nie przeszkodzą w tym politycy, bo niestety podczas wielkich kryzysów populizm cieszy się poparciem. A do pytania, czy Grecja jednak pozostanie w strefie euro, dojdzie jeszcze jedno: czy z Unii Europejskiej jednak nie wyjdzie Wielka Brytania? Wtedy na stabilizację w połowie 2013 r. nie ma już co liczyć.
1. Polityka szkodzi Europie
Najgorsze mamy już za sobą – deklaruje niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. W 2012 r. strefa euro zachowała swoją integralność terytorialną. Grecja mimo wielu komplikacji została wewnątrz unii walutowej, rynkowa presja na Hiszpanię i Włochy spadła, a problemy Irlandii oraz Portugalii zeszły w cień. Rozpad strefy wydaje się obecnie mniej prawdopodobny niż 12 miesięcy temu. Analitycy Citigroup obniżyli prawdopodobieństwo opuszczenia przez Grecję strefy euro z 80 do 60 proc. Strefa euro nadal jednak pozostaje z poważnymi problemami, które dadzą o sobie znać w 2013 r.
Przede wszystkim nadal będzie pogrążona w recesji, szczególnie silnej w krajach Południa. Rozczarować inwestorów może także balansująca na granicy recesji Francja. Sytuacja będzie trudna w Hiszpanii, gdzie bezrobocie sięga 25 proc. – 2012 r. był burzliwy.
Źródłem niepokoju będzie też polityka. W lutym odbędą się wybory parlamentarne we Włoszech. Zmierzy się w nich centrolewicowa koalicja pod przywództwem postkomunisty Luigiego Bersaniego oraz partia Lud Wolności byłego premiera Silvia Berlusconiego. Możliwość powrotu Berlusconiego niepokoi inwestorów, gdyż jego rządy były winne wielu zaniedbań, które skutkowały eskalacją kryzysu. Berlusconi wielokrotnie również krytykował reformy premiera Maria Montiego i rozważał wyjście Włoch ze strefy euro. Jego kontrkandydat Bersani jest również kiepskim wyborem. Może wstrzymać konieczne reformy gospodarcze, co nieuchronnie wywoła niekorzystną reakcję rynków.
Na jesień są zaplanowane wybory parlamentarne w Niemczech i można się spodziewać, że do tego czasu europejscy decydenci nie podejmą żadnych radykalnych działań w związku z kryzysem. Ani nie wyrzucą Grecji z eurolandu, ani nie zdecydują się np. na emisję obligacji wspólnych dla wszystkich państw strefy euro, bo kanclerz Angela Merkel nie będzie chciała zrażać sobie wyborców takimi działaniami. W pierwszej połowie roku zacieśnianie integracji gospodarczej ograniczy się więc głównie do budowania unii bankowej.