Okazuje się, że stolica Francji oferuje gościom z kontynentalnych Chin bardziej ich interesujące atrakcje. Znacznie częściej niż Luwr odwiedzają takie miejsca jak Galeries Lafayette, szczególnie zaś stoiska z towarami luksusowymi. Potrafią tam spędzić całe dnie. Takim atrakcjom turystycznym jak wieża Eiffel i słynnemu muzeum poświęcają minimum czasu.
Dzięki temu podbijają na naszym kontynencie sprzedaż produktów Prady, czy Gucciego w okresie kryzysu zadłużeniowego w strefie euro, który spowodował, że Europejczycy ograniczyli tego rodzaju wydatki. W tym roku jedna trzecia Chińczyków kupujących towary luksusowe zrobi to w Europie. W minionym roku była to jedna piąta.
Erwan Rambourg, szef działu analiz wydatków konsumenckich w banku HSBC w Hongkongu, zwraca uwagę, że coraz częściej Chińczycy decydują się na kupno towarów luksusowych zagranicą niż w miejscowych sklepach . – Zakup torebki Vuittona w Paryżu robi większe wrażenie i niż jej kupno w Chinach – zwraca uwagę.
O chińskich klientów toczy się zacięta batalia. W londyńskim domu towarowym Harrods latem minionego roku już przy wejściu chińskich gości kuszono ofertą, a sprzedawcy nosili specjalne plakietki w języku chińskim. Burberry Group w minionym roku podwoiła w europejskich sklepach liczbę pracowników znających język mandaryński.
- Przeżywamy okres love story z Chińczykami – przyznaje Desiree Bollier, prezes Retail Value, firmy mającej dziewięć "wiosek zakupowych" Chic Outlet w Europie i sprzedającej towary takich marek jak m. in. Dolce&Gabbana, czy Jimmy Choo.