Karpiński powiedział, że nie może zadeklarować pomocy dla stoczni z pieniędzy publicznych, bowiem nie widać szansy, że zostałyby one wykorzystane efektywnie na trwałą odbudowę przedsiębiorstwa. Wskazał, że w poważnych tarapatach znajduje się także Huta Częstochowa, która ma tego samego inwestora, co Stocznia Gdańska.
Minister poinformował, że aby mieć czyste sumienie, zwróci się do Najwyższej Izby Kontroli, aby z jednej strony sprawdziła cały proces prywatyzacji, a z drugiej zbadała efektywność i racjonalność wydatkowania pieniędzy publicznych na stocznię, czy one służyły odbudowie zdolności produkcyjnych firmy.
"To jeden z najlepszych adresów, żeby obiektywnie stwierdzić, jak naprawdę pieniądze publiczne, pieniądz polskiego podatnika został wykorzystany" - zaznaczył Karpiński
Poinformował, że Agencja Rozwoju Przemysłu wspólnie z resortem pracy przygotowuje - na wypadek ewentualnego niekorzystnego rozwoju sytuacji w stoczni - bardzo szeroki plan, który pozwoli zająć się każdym, kto będzie poszukiwał na rynku pracy swojego miejsca. Plan ten będzie zakładał wykorzystanie urzędów pracy, środków unijnych oraz środków z Funduszu Pracy.
Karpiński zastrzegł, że każdy pomysł, który będzie rokował możliwość dobrego rozwiązania biznesowego dla stoczni, będzie skrupulatnie analizowany. "Odpowiedzialna władza publiczna musi się przygotować na każdy scenariusz, więc będziemy starali się asekurować na rynku pracy każde miejsce pracy" - zadeklarował.