Rz: Standard & Poor's - jako ostatnia z „wielkiej trójki" agencji ratingowych - zdecydowała się otworzyć w Warszawie swoje biuro, które ma obsługiwać całą Europę Środkowo-Wschodnią. Co sprawiło, że uznali państwo, że oceny wiarygodności kredytowej emitentów długu z tego regionu nie da się już prowadzić zdalnie, tak jak dotąd?
Wraca wspomnienie, gdy bankowość inwestycyjną prowadziło się w Polsce zdalnie - przylatywali tzw. „suitcase bankers" z Londynu i robili tu na miejscu transakcje. W podobnym modelu do niedawna działały agencje ratingowe. My jesteśmy w Europie Środkowo-Wschodniej obecni od dawna. Aktualnie nadajemy rating około 70 podmiotom , a w samej Polsce około 20. Tę pozycję zbudowaliśmy zdalnie, operując z Londynu. Doszliśmy jednak do wniosku, że biorąc pod uwagę moment, w jakim Polska i cały region się aktualnie znajdują, powinniśmy wzmocnić naszą obecność, stać się aktywnym graczem lokalnym, zostać bezpośrednim uczestnikiem rynku, oferując naszym klientom oraz partnerom bardziej dopasowaną uslugę.
Czyli można tę decyzję odbierać jako wyraz zaufania, że środkowoeuropejski rynek kapitałowy będzie się nadal rozwijał, że spółki coraz chętniej będą sięgały po kapitał z rynku obligacji?
Obserwujemy dynamiczny i trwały rozwój polskiego rynku kapitałowego, w tym rosnące zainteresowanie spółek emisjami papierów dłużnych, nie tylko na rynku krajowym, ale także w Europie i Ameryce. To właśnie coraz powszechniejsza wśród przedsiębiorstw potrzeba dywersyfikowania kanałów finansowania, w tym sięgania po kapitał za granicą, jest bezpośrednią motywacją do pozyskania ratingu.
Te firmy, które chcą sprzedać papiery lokalnym inwestorom, nie potrzebują oceny agencji ratingowej?