Donald Tusk był rekordzistą w fotelu premiera – rządził aż siedem lat. Aby podsumować jego dokonania w gospodarce, porównaliśmy niektóre wskaźniki z tego okresu z danymi z poprzednich lat. Jeśli chodzi o tempo wzrostu PKB, dokonania Tuska nie imponują. W ostatnich siedmiu latach nasza gospodarka rosła średnio w tempie ok. 3 proc. rocznie. Nie jest to najgorszy wynik, biorąc pod uwagę dwie fale globalnego kryzysu, których doświadczyliśmy w tym czasie. Ale niemal każdy z dłużej rządzących premierów musiał się zmierzyć z poważnym kryzysem w gospodarce i jego skutkami. Szybciej, bo o 3,8 proc. rocznie, rośliśmy za rządów Jerzego Buzka, ale kiedy opuszczał fotel premiera, gospodarka rozwijała się w tempie cztery razy wolniejszym niż na początku jego rządów, a bezrobocie w Polsce przekroczyło 20 proc. Liczba pracujących spadła o prawie 330 tys., do czego przyczyniła się reforma górnictwa.
Na kłopoty – wydatki
Metodą na recesję ekipy Leszka Millera była ekspansja fiskalna, która doprowadziła do zadłużenia państwa. Za czasów jego rządów dług publiczny w relacji do PKB zaczął rosnąć, łącznie w latach 2001–2004 powiększył się o ponad 8 pkt proc. Za rządów Jarosława Kaczyńskiego zadłużenie co prawda spadło, ale była to wyłącznie zasługa szybko rosnącego PKB. Należy jednak pamiętać, że pędziła też wtedy cała światowa gospodarka, a Polska dodatkowo korzystała z impulsu, jakim było przystąpienie w 2004 r. do UE.
Donald Tusk zadłużył finanse publiczne najmocniej z wszystkich premierów, ale miał na to aż siedem lat (średnie roczne tempo wyższe miał Leszek Miller, rządził jednak o połowę krócej). Najtrudniejsza sytuacja finansów publicznych była w latach 2007–2010, kiedy niedobór dochodów budżetu, samorządów lokalnych i funduszy ubezpieczeń społecznych w stosunku do wydatków tego sektora wzrósł z 22 mld zł (1,9 proc. PKB) do ponad 110 mld zł (niemal 8 proc. PKB). Dług publiczny eksplodował w tym czasie z 45 proc. do blisko 55 proc. PKB.
Tusk częściowo zawdzięczał to decyzjom swoich poprzedników. Jak wylicza Forum Obywatelskiego Rozwoju, najważniejszą przyczyną wzrostu deficytu finansów publicznych w tym czasie były obniżki podatków i składek oraz zmiany w waloryzacji świadczeń emerytalnych uchwalone jeszcze za rządów PiS. Kolejne budżety, przygotowywane już przez rząd Donalda Tuska, były stosunkowo oszczędne.
Praca i podatki
Rząd Tuska chwali się, że spadły obciążenia podatkowe Polaków. Rzeczywiście, w 2013 r. państwo zebrało od nas (w formie PIT, VAT, CIT czy podatku od nieruchomości) ok. 322 mld zł, czyli 19,7 proc. PKB. Jeszcze w 2008 r. było to 22,8 proc. PKB. Jednak zmniejszenie fiskalizmu państwa jest przede wszystkim zasługą obniżenia stawek PIT i większych ulg podatkowych przyjętych jeszcze przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. A także kryzysu, bo w jego efekcie znacznie spadły dochody państwa z VAT i akcyzy. Prawdziwym mistrzem w obniżaniu obciążeń podatkowych okazał się premier Jerzy Buzek – z 25 proc. PKB w 1997 r. do 18,8 proc. PKB na koniec urzędowania.