Mimo tego 2009 r. był ubogi w wielkie transakcje. Firmy wstrzymywały się z inwestycyjnymi decyzjami, a banki nie chciały uczestniczyć w takich potężnych kredytach konsorcjalnych. Dla porównania największy kredyt konsorcjalny z 2006 r. miał wartość 1,6 mld euro (wówczas ok. 6,1 mld zł).
[i]el[/i]
[srodtytul]8 Prezesi banków do wymiany[/srodtytul]
Najwięcej kontrowersji na rynku kapitałowym wywołały zmiany prezesów PKO BP i Pekao SA. W połowie września nowym prezesem tej pierwszej instytucji został Zbigniew Jagiełło, wcześniej szef Pioneer Pekao TFI. Poprzedni szef PKO BP Jerzy Pruski został odwołany 7 lipca po konflikcie z radą nadzorczą wokół propozycji wypłaty dywidendy z zysku na ubiegły rok. Burza wokół tej sprawy wywołała nawet konflikt wewnątrz rządu. Ostatecznie wypłacono dywidendę w mniejszej wysokości, niż proponował zarząd banku.
Z kolei Pekao 24 listopada powiadomiło, że prezes spółki Jan Krzysztof Bielecki odejdzie ze swojego stanowiska 11 stycznia 2010 r. Wówczas minie ponad sześć lat od momentu, kiedy były premier został prezesem Pekao SA. Jan Krzysztof Bielecki wrócił wtedy do Polski po prawie dziesięcioletnim pobycie w Londynie, gdzie był polskim przedstawicielem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
Bankowcy są przekonani, że Bielecki wróci do polityki. Rada nadzorcza Pekao SA nie wybrała jeszcze jego następcy. Ma to zrobić na początku roku.
Informacje o odejściu Bieleckiego pojawiały się już wcześniej, natomiast rezygnacji Brunona Bartkiewicza, prezesa ING Banku Śląskiego, nikt chyba się nie spodziewał. Bartkiewicz kończy pracę w Polsce ostatniego dnia grudnia, ale nie rozstaje się z grupą ING. Jego nowym zadaniem będzie nadzorowanie banku ING Direct w Anglii, Francji, we Włoszech i w Hiszpanii. Nowym prezesem ING BSK będzie Małgorzata Kołakowska.
[i] —el, krześ[/i]
[srodtytul]9 Telekomunikacyjne porozumienie[/srodtytul]
Zawarte 22 października porozumienie Telekomunikacji Polskiej i Urzędu Komunikacji Elektronicznej to najważniejsze wydarzenie 2009 r. w branży telekomunikacyjnej. Zakończyło ono (najprawdopodobniej, bo formalna decyzja zapadnie pod koniec 2010 r.) zimną wojnę między regulatorem a rodzimym operatorem.
Wojna, w którą zaangażowano rzesze prawników, trwała, odkąd prezesem UKE została Anna Streżyńska, która za punkt honoru postawiła sobie w 2006 r. taką regulację rynku, która doprowadzi do jego faktycznej liberalizacji, czyli osłabienia monopolistycznej pozycji TP i poszerzenia konkurencji, a w efekcie m.in. do obniżenia cen rozmów.
Kulminacyjnym punktem działań Streżyńskiej była decyzja z 2008 r. o wszczęciu postępowania w sprawie podziału TP na część hurtową – obsługującą innych operatorów i zapewniającą im należny w świetle prawa dostęp do sieci operatora dominującego – oraz detaliczną.
Podział TP miał oznaczać dla niej dodatkowe inwestycje w systemy informatyczne i koszty zmian struktury oraz zasad funkcjonowania firmy, których łączną wartość eksperci szacowali na około 754 mln zł.
Kompromis z UKE pozwolił TP ograniczyć tę kwotę do około 200 mln zł. Operator “dzieli się” teraz sam, realizując krok po kroku założenia i harmonogram porozumienia.
Najbardziej spektakularne punkty ugody to rezygnacja z urzędowego podziału TP, zobowiązanie operatora do dodatkowych trzyletnich inwestycji rzędu 3,2 mld zł w 1,2 mln łączy (część TP zmodernizuje, część wybuduje od podstaw) i wycofanie z polskich sądów sporów o to, czy decyzje UKE dotyczące rozliczeń za usługi hurtowe są zgodne z prawem czy też nie. Porozumienie zamroziło też na trzy lata ceny, po jakich operatorzy mogą kupować hurtowe usługi TP, co oznacza dla nich stabilizację otoczenia biznesowego.
[i]ziu[/i]
[srodtytul]10 Na giełdzie od paniki do euforii[/srodtytul]
W połowie lutego indeks największych spółek warszawskiej giełdy spadł do poziomu najniższego od 2003 r. Tylko na sesji 17 lutego wskaźnik polskich blue chips stracił 7,5 proc. Akcje największych banków Pekao i PKO BP straciły odpowiednio 19 proc. i 12 proc. W trakcie sesji, której towarzyszyło 1,5 mld zł obrotów, Sfinks zapowiedział, że złoży wniosek o upadłość z możliwością zawarcia układu. Była to czwarta z kolei spółka, która w tamtym okresie mogła zostać zmuszona do tak dramatycznego ruchu. W tym samym czasie trwał sezon publikacji wyników w Stanach Zjednoczonych, a analitycy podkreślali, że jakikolwiek optymizm co do wyników firm za 2009 r. jest nieuzasadniony.
Zaledwie kilka tygodni później nastroje były radykalnie inne. Na początku kwietnia, w dniu szczytu G20 światowe indeksy poszybowały w górę. W ślad za innymi giełdami WIG20 zyskał 7 proc. i należał do najsilniejszych na świecie. Najmocniej zyskiwały te akcje, które wcześniej były panicznie wyprzedawane przez inwestorów. Inwestorzy na całym świecie uwierzyli, że pomoc największych rządów spowoduje, że nie dojdzie do katastrofy w światowej gospodarce. Oprócz drożejących akcji w górę poszły bardzo mocno ceny surowców, w tym ropy naftowej. Euforia na warszawskiej giełdzie nie zakończyła się na tej sesji. Indeks największych spółek z polskiego parkietu wzrósł w 2009 r. o ponad 40 proc.
[i]w.i.[/i]
[srodtytul]11 Zamach na składki emerytalne[/srodtytul]
W dziesiątą rocznicę od startu nowego systemu emerytalnego nad otwartymi funduszami emerytalnymi zawisły czarne chmury. Wszystko przez pomysł minister pracy Jolanty Fedak i ministra finansów Jacka Rostowskiego. Zaproponowali oni na początku listopada obniżenie składki, która trafia do OFE. Chcieli, by zamiast 7,3 proc. wynagrodzenia klientów do OFE trafiało zaledwie 3 proc.
Część składki, której nie otrzymywałyby OFE, miałaby trafić do ZUS na dodatkowe konto (tzw. obligacyjne). Ministrowie argumentowali, że po tej operacji przyszłe emerytury byłyby wyższe, a dzięki temu dług publiczny Polski byłby niższy.
Na tym pomyśle suchej nitki nie zostawiła większość ekonomistów oraz przedstawiciele funduszy emerytalnych. Wskazywali, że to wywracanie reformy wprowadzonej dziesięć lat temu i początek nacjonalizacji systemu emerytalnego. [i]k. o.[/i]
[srodtytul]12 Opcje walutowe biją w banki i firmy[/srodtytul]
Na początku roku banki jeszcze odczuwały negatywne konsekwencje problemu opcji walutowych. Był to jeden z czynników zmniejszających ich wyniki finansowe. Dotyczyło to zwłaszcza BRE Banku, Fortis Banku i Banku Handlowego.
Fortis Bank zakończył półrocze wysoką stratą na poziomie 231,9 mln zł, a na wyniku negatywnie odbiła się wycena opcji walutowych (ale także zabezpieczeń, które spółka kupiła, chcąc bronić się przed osłabieniem złotego). W kolejnych kwartałach problem opcji był już coraz mniej widoczny w wynikach banków.
Problem ze złożonymi instrumentami finansowymi odcisnął też bardzo silne piętno na wynikach spółek. Kilka giełdowych firm w związku z opcjami musiało ogłosić swoją upadłość. Te instrumenty doprowadziły do upadku i wyjścia z warszawskiej giełdy jej legendy – Krośnieńskich Hut Szkła. Krosno było jedną z pięciu pierwszych spółek, które pojawiły się na GPW.
Wielu przedsiębiorców, którzy czuli się poszkodowani przez umowy opcyjne, liczyło na ustawowe rozwiązanie tego problemu. Jednak mimo determinacji wicepremiera Waldemara Pawlaka ostatecznie żaden projekt nie został przyjęty, a już w maju 2009 r. PO zapowiedziało, że nie poprze ustawowego rozwiązania tej kwestii.
[i]—w.i.[/i]
[srodtytul]13 Dług publiczny wciąż rośnie[/srodtytul]
Na koniec października polski dług sięgnął 635,8 mld zł. Agencja ratingowa Fitch Ratings prognozuje, że ze względu na skutki światowej recesji oraz kryzys w sektorze finansów nasz dług powiększy się o 10 pkt proc. PKB do 2010 r. w porównaniu ze stanem z końca 2008 roku. Jeśli te szacunki miałyby się ziścić, to już w 2010 r. dług wzrósłby powyżej 55 proc. PKB.
Jest jednak szansa, aby tego uniknąć. Po pierwsze, rządowi musiałby się powieść ambitny plan prywatyzacji, w wyniku którego chce on osiągnąć wpływy na poziomie 25 mld zł. Konieczne byłoby też przyjęcie planu konsolidacji finansów publicznych. Pomysły, skąd wziąć te pieniądze, są najróżniejsze – od propozycji wydłużenia wieku emerytalnego, stopniowego wyrównywania go dla kobiet i mężczyzn, znoszenia przywilejów emerytalnych dla mundurowych i zmian w KRUS po zmianę zarządzania płynnością finansów publicznych.
Oczywiście istnieje też niebezpieczeństwo, że rządowi nie uda się zaproponować żadnej zdecydowanej zmiany w wydatkach państwa – wtedy pozostaje mieć nadzieję, że złoty będzie się umacniał i to ustrzeże nas przed przekroczeniem 55-proc. progu. Jedna czwarta naszego zadłużenia to bowiem dług zagraniczny.
[i]eg[/i]
[srodtytul]14 Najbardziej spektakularne bankructwo[/srodtytul]
Dystrybucja sprzętu IT to bardzo trudny kawałek biznesu. Marże są bardzo niskie. Dodatkowo gros towarów jest importowanych, co oznacza spore ryzyko walutowe. Dlatego spowolnienie gospodarcze, którego negatywnym skutkiem były spadek popytu na komputery, a także duże wahania kursowe, pociągnęło za sobą fale upadłości w tym sektorze.
Najbardziej spektakularnym przykładem był bielski Techmex, jeszcze do niedawna jeden z największych sprzedawców sprzętu IT w Polsce. W zeszłym roku firma miała ponad 360 mln zł przychodów. Osłabienie złotego na przełomie 2008 i 2009 r. sprawiło, że spółka musiała płacić coraz więcej za sprowadzany sprzęt, a nie mogła odbić sobie tego na klientach, którzy nie akceptowali wyższych cen i rezygnowali z zakupów.
Dlatego już od wiosny spółka zaczęła mieć coraz większe kłopoty z płynnością. Decyzja o zamknięciu pionu dystrybucyjnego i restrukturyzacji przedsiębiorstwa została podjęta zbyt późno. Techmex przestał regulować kredyty. Z firmy zaczęli odchodzić pracownicy, bo przestali dostawać pensje.
Czara goryczy przelała się pod koniec września. Jeden z wierzycieli – Bank DnB Nord Polska, złożył 25 września wniosek o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej Techmeksu. W kolejnych dniach podobne wnioski złożyły jeszcze dwie inne spółki, którym Techmex był winny pieniądze. Zarząd giełdowej spółki również złożył wniosek o upadłość, ale układową. Wierzył, że firmę da się uratować.
Sąd nie podzielił tego zdania i 30 listopada ogłosił upadłość likwidacyjną Techmeksu. Władze nie zrezygnowały jednak z walki o uratowanie spółki. Zarząd złożył wniosek o zmianę upadłości na układową. Sąd jeszcze go nie rozpatrzył.
[i]—dwol[/i]
[srodtytul]15 Polisa ubezpieczeniowa z MFW[/srodtytul]
Polski rząd, by m.in. zabezpieczyć się przez ewentualnym atakiem spekulacyjnym, zdecydował się na zaciągnięcie pożyczki w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Od 6 maja 2009 r. na specjalnym koncie w MFW leży 20,58 mld dol. z tzw. elastycznej linii kredytowej. Polska w każdej chwili może po te pieniądze sięgnąć, aby ustabilizować kurs złotego. Na szczęście od momentu uruchomienia linii takiej potrzeby nie było.
Minister finansów Jacek Rostowski tłumaczył, że to polisa na czas kryzysu. Poza tym dzięki tej linii ryzyko inwestycji w polskie papiery jest niższe. Nasz rząd teoretycznie może więc taniej pozyskiwać pieniądze na finansowanie potrzeb pożyczkowych. Przed uruchomieniem pożyczki rentowność dziesięcioletnich obligacji wynosiła 6,26 proc., a po – 6,15 proc. Ekonomiści ocenili więc, że i tak opłaciło się zapłacić funduszowi za gotowość wypłaty kredytu, tym bardziej że równocześnie złoty zaczął się umacniać.
[i]—eg[/i]