Rządy walczą o swoje pieniądze

Mijający kryzys kosztował globalną gospodarkę 4 biliony dolarów. Czas pomocy firmom minął, teraz rządy zaczynają odzyskiwać wydane pieniądze. Większość myśli już o podnoszeniu podatków

Aktualizacja: 22.01.2010 02:56 Publikacja: 21.01.2010 20:22

Większość krajów, zanim podniesie podatki, chce jeszcze pobudzić swoje gospodarki i wprowadzić refor

Większość krajów, zanim podniesie podatki, chce jeszcze pobudzić swoje gospodarki i wprowadzić reformy systemów finansowych

Foto: Bloomberg

Światowe instytucje już otrąbiły koniec kryzysu. Teraz zajęły się weryfikowaniem w górę prognoz na ten rok. Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn stwierdził nawet, że globalna gospodarka może rosnąć w tym roku w tempie przekraczającym 3 proc.

Taka prognoza sprzyja decyzjom o wygaszaniu programów pomocowych i szukaniu sposobów na zrekompensowanie wydatków poniesionych na walkę z kryzysem. Tym bardziej że w przypadku państw Unii Europejskiej Bruksela już wyznaczyła terminy, do kiedy należy obniżyć ogromne deficyty finansów publicznych i zmniejszyć narosłe w wyniku kryzysu zadłużenie.

[srodtytul]Zwrot w Ameryce[/srodtytul]

Pierwszy z propozycją nałożenia na banki podatku wystąpił prezydent USA Barack Obama. Chce on, by 50 największych amerykańskich instytucji finansowych, które skorzystały z pomocy państwa, zaczęło płacić haracz z tytułu odpowiedzialności za kryzys finansowy.

W ciągu dziesięciu lat ma on przynieść 90 mld dol. dodatkowych wpływów. Pakiet pomocowy sięgnął tam 787 mld dol., z tego według szacunków bankom przypadło 120 mld dol. Pomysł podchwyciła Komisja Europejska, która też rozważa wprowadzenie podobnej opłaty.

[srodtytul]Europa też szuka kasy[/srodtytul]

Niezależnie od inicjatywy Brukseli własne sposoby na podreperowanie państwowej kasy zgłaszają też poszczególne rządy. W. Brytania zdecydowała o nałożeniu 50-proc. podatku na tegoroczne wypłaty bankowców.

Podobne rozwiązanie – podatek od premii finansowych menedżerów – wprowadził prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Jeszcze dalej poszedł rząd Szwecji i wprowadził tzw. stałą opłatę stabilizacyjną, by zniechęcić banki do podejmowania nadmiernego ryzyka.

[wyimek][b]787 mld dol.[/b] wart był rekordowy program pomocy dla gospodarki[/wyimek]

Te propozycje to raczej ruchy marketingowe – ocenia Piotr Bielski, ekonomista banku BZ WBK. – Trudno sobie wyobrazić, na ile takie opłaty, np. od premii bankowców, pozwolą odzyskać poszczególnym rządom kwoty, jakie wydały na walkę z kryzysem. To raczej zagranie pod podatników, by pokazać im, że najpierw wyciąga się pieniądze od tych, którzy kryzys wywołali. Na prawdziwe działania, które w konsekwencji pozwolą obniżyć deficyty i zmniejszyć zadłużenie, dopiero przyjdzie czas.

[srodtytul]Podatki w górę?[/srodtytul]

Zdaniem Bielskiego działania takie będą polegały głównie na zwiększaniu obciążeń podatkowych. Na razie jednak mało kto na takie ruchy sobie pozwoli. – Gospodarka dopiero się podnosi z upadku. Gdyby teraz kraje zaczęły podnosić podatki, zdusiłyby wzrost gospodarczy – tłumaczy Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas. – Na to przyjdzie czas za dwa – trzy lata.

Niewykluczone jednak, że już przestaną obowiązywać obniżki podatków przyjęte na czas kryzysu. Od 1 stycznia np. Brytyjczycy znów płacą 17,5 proc. podatku od towarów i usług. Przez ostatni rok podstawowa stawka VAT wynosiła tam 15 proc. Ale jak zaznaczono w momencie jej wprowadzania, to był doraźny krok dla pobudzenia gospodarki, a to już nastąpiło. Sfinansowanie obniżki VAT kosztowało rząd ok. 12,5 mld funtów, choć – jak się szacuje – wzrost wpływów z tego tytułu sięgnął 7 mld funtów, co odpowiada 0,5 proc. PKB.

Do podatkowych rozwiązań uciekły się też już władze Egiptu, nakładając dodatkową opłatę celną w wysokości 90 dol. za tonę importowanego cukru (obok 10-proc. cła).

Większość krajów jednak zanim ucieknie się do radykalnych rozwiązań podatkowych, chce doprowadzić do pobudzenia wzrostu gospodarczego oraz podjąć reformy systemu finansowego. Kraje G20 przygotowały program, który ma przywrócić akcję kredytową, utworzyć i utrzymać miejsca pracy oraz wydłużyć wiek emerytalny. Aby szok związany z wygaszaniem programów pomocowych nie był jednak zbyt duży, do końca roku w puli do podziału pozostaje ciągle 5 mld dol. Ekonomiści przewidują, że takie działanie doprowadzi do podniesienia wzrostu globalnego PKB o 2 proc.

Dług państwowy w krajach Europy Zachodniej jest już wysoki, w niektórych przypadkach rośnie w ciągu roku o 10 pkt proc. A przy tak wysokim zadłużeniu i obciążeniu z nim związanym wzrost będzie wolniejszy – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista banku CitiHandlowy. – W tej sytuacji rządy takich państw mogą już decydować się na podnoszenie nie tylko podatków pośrednich, ale także dochodowych.

[ramka][b]Dariusz Filar, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, członek RPP[/b]

Sytuacja się normuje. Trzeba więc stopniowo wycofywać środki, jakie przeznaczano na walkę z kryzysem, zwracając uwagę na skutki tych działań. Następnym krokiem, który rządy będą zmuszone podjąć, gdy już gospodarka wyjdzie z kryzysu, nie tracąc dynamiki, będzie przeciwdziałanie przegrzaniu koniunktury. W tym czasie banki centralne będą redukować wprowadzoną do systemu płynność finansową, a następnie rozpocznie się etap podnoszenia stóp procentowych. W mojej opinii NBP powinien zdecydować o pierwszej podwyżce, zanim zrobi to Europejski Bank Centralny, bo EBC najpierw będzie zajęty redukcją płynności.[/ramka]

[ramka][b]Wychodzenie z kryzysu potrwa lata[/b]

Świat wychodzi z recesji, w tym roku wzrost PKB może sięgnąć 2,7 proc. – głosi najnowszy raport Banku Światowego "Global Economic Prospects 2010". Na tym jednak koniec dobrych wiadomości, eksperci banku bowiem wieszczą dla świata dużo wolniejszy rozwój przez najbliższych kilka lat, niż to miało miejsce przed kryzysem. W 2011 roku ma on wynieść 3,2 proc. wobec 2,2 proc. w 2009 roku. Wszystko za sprawą głębokich ran, jakie załamanie gospodarcze zadało poszczególnym krajom.

– Dochodowość firm, które znalazły się w sercu kryzysu, odradza się bardzo powoli – analizuje Justin Yifu Lin, główny ekonomista BŚ. – Poziom produkcji przemysłowej i handlu jeszcze długo nie osiągnie poziomu sprzed kryzysu, tym bardziej że bezrobocie sięgnęło w wielu krajach dwucyfrowych poziomów i nadal rośnie. Bank Światowy szacuje, że z powodu kryzysu na świecie dodatkowo 64 mln ludzi w 2010 roku będzie żyło w ekstremalnej biedzie (za mniej niż 1,25 dol. na dzień). Według Banku Światowego kraje rozwijające się mogą mieć teraz większe kłopoty z finansowaniem zadłużenia. - W rezultacie w ciągu kolejnych pięciu, siedmiu lat wzrost gospodarczy w nich może być rocznie o 0,2 – 0,7 pkt proc. niższy, niż byłby, gdyby finansowanie było tańsze – dodaje.

Analitycy BŚ spodziewają się, że polska gospodarka urośnie w tym roku o 2,2 proc.

Światowe instytucje już otrąbiły koniec kryzysu. Teraz zajęły się weryfikowaniem w górę prognoz na ten rok. Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn stwierdził nawet, że globalna gospodarka może rosnąć w tym roku w tempie przekraczającym 3 proc.

Taka prognoza sprzyja decyzjom o wygaszaniu programów pomocowych i szukaniu sposobów na zrekompensowanie wydatków poniesionych na walkę z kryzysem. Tym bardziej że w przypadku państw Unii Europejskiej Bruksela już wyznaczyła terminy, do kiedy należy obniżyć ogromne deficyty finansów publicznych i zmniejszyć narosłe w wyniku kryzysu zadłużenie.

Pozostało 91% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu