– Sytuacja na rynku pracy jest poważna – uważa Janusz Witkowski, wiceprezes GUS. Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła pod koniec stycznia 12,7 proc., a nie – jak podawało wstępnie Ministerstwo Pracy – 12,8 proc. W rejestrach zapisanych jest ponad 2,05 mln osób. W styczniu zarejestrowało się prawie 317 tys., o jedną piątą więcej niż miesiąc wcześniej.
– Trzy czynniki spowodowały taki wzrost – tłumaczy Adam Czerniak z Invest-Banku SA. – To podniesienie o 142 zł zasiłku dla bezrobotnych, mroźna zima, która utrudniała roboty w budownictwie i ograniczyła prace sezonowe, a także fakt, że w grudniu skończyło się wiele aktywnych programów przeciwdziałania bezrobociu, w tym szkoleń i staży. I większość ich uczestników wróciła do rejestrów.
– Nie wydaje się, by bezrobocie rosło w takim tempie jak dotąd – dodał prezes Witkowski. Przypomniał, że w zeszłym roku powstało ponad 400 tys. nowych miejsc pracy – najwięcej, ponad 200 tys., w usługach. – One najlepiej poradziły sobie z kryzysem – uważa prezes Witkowski. Niestety, z danych GUS wynika, że w tym roku 216 zakładów pracy chce zwolnić 27,7 tys. pracowników.
GUS podał też, że siła nabywcza przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw była o 3 proc. niższa niż rok temu, a emerytur i rent z pozarolniczego systemu ubezpieczeniowego o 4 proc. wyższa niż przed rokiem.
Ekonomiści spodziewali się, iż sprzedaż detaliczna w cenach bieżących wzrośnie w styczniu o ponad 5 proc. Tymczasem był to wzrost o 2,5 proc. Sprzedaż liczona w cenach stałych spadła o 1,1 proc. Po raz pierwszy od 11 miesięcy firmy sprzedały mniej niż rok temu. Ekonomiści tłumaczą ten wynik srogą zimą, problemami na rynku pracy oraz efektem o charakterze sezonowym, wynikającym z liczby dni roboczych. W styczniu mieliśmy o jeden dzień mniej niż rok temu, odwrotnie niż w grudniu.